17 lipca 2014

Dary morza

W rybach i owocach morza zakochaliśmy się do tego stopnia, że rozważaliśmy przewiezienie do Polski ośmiorniczek w lodówce turystycznej. Szybko zrezygnowaliśmy, bojąc się rozmrożenia i konsekwencji z tego wynikających;) Za to na miejscu, prawie codziennie Gero gnał do portu lub na targ rybny. Kalmary, krewetki, langustynki, ośmiorniczki... szaleństwo na całego! Sprawianie nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego pozostawiłam to męskim dłoniom;) Szybko okazało się, że Mila uwielbia asystować tacie przy obróbce owoców morza... Nie ruszał ją ten widok wcale, choć nic do ust nie wzięła;) Zaprzestała na rybach, które z kolei zjadała w ilościach ponad rozsądnych. Więcej dla nas;) 
Pichciliśmy sami, ale też smakowaliśmy darów morza w restauracjach. W Stonie (królestwie ostryg), po raz pierwszy spróbowałam małży. No cóż... taki lekko zakwaszony grzybek;))) Niezły, ale i tak nr 1 jak dla mnie są kalmary!!!  Te duszone, te grillowane i te w tempurze! Na samo wspomnienie ślinka mi cieknie!

P.S. Moje zmagania z wędką skończyły się połowem 2 rybek. Oczywiście wrzuciłam je z powrotem do morza, bo obiadu bym z nich nie zrobiła;)

11 komentarzy:

  1. ja tez bym nie potrafiła zjeść ryb własnoręcznie złowionych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A dlaczego? Moje byly za male i zadna z nich uczta...

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka sielskość i spokój z jednoczesną obfitością bije z Twoich zdjęć...
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie można kupić takie super sandałki jak na pierwszej fotce ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Smakowicie to wygląda, aż ślinka cieknie:).Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładnie pichcisz ;) My jeździliśmy do hurtowni "Plankton" gdzieś koło Stone. Jeździliśmy haha, ja nie byłam, mnie jeżdżenie po urwiskach na mijankę doprowadzało do zawału :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne zdjecia, urocza kapelusita, sexy sandalki, smakowitwe jedzenie!!!
    Zapraszam do mnie na Candy Prezencik!!
    Pozdrowienia i serdecznosci z upalnego Londynu
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do małży, też próbowałam je po raz pierwszy w życiu. Też w Chorwacji :) Też w tym roku. W ogóle jeśli chodzi o morskie smaki jestem na etapie ich odkrywania. Pierwszy krok za mną. Chyba jednak jeszcze nie do końca jestem gotowa na zjedzenie wszelkich morskich cudów natury :P
    zapraszam na mojego bloga, gdzie opublikowałam kilka chorwackich migawek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pyszności, uwielbiam ryby ale zgadzam się z AniBarPioMar, nie potrafiłabym zjeść własnoręcznie złowionych. Klimatyczny blog, jestem tu po raz pierwszy i bardzo mi się podoba. Myślę, że wrócę tu jeszcze, a na razie zapraszam do siebie na candy Blogowa metamorfoza gdybyś miała ochotę zmienić coś w wyglądzie bloga. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń