W rybach i owocach morza zakochaliśmy się do tego stopnia, że rozważaliśmy przewiezienie do Polski ośmiorniczek w lodówce turystycznej. Szybko zrezygnowaliśmy, bojąc się rozmrożenia i konsekwencji z tego wynikających;) Za to na miejscu, prawie codziennie Gero gnał do portu lub na targ rybny. Kalmary, krewetki, langustynki, ośmiorniczki... szaleństwo na całego! Sprawianie nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego pozostawiłam to męskim dłoniom;) Szybko okazało się, że Mila uwielbia asystować tacie przy obróbce owoców morza... Nie ruszał ją ten widok wcale, choć nic do ust nie wzięła;) Zaprzestała na rybach, które z kolei zjadała w ilościach ponad rozsądnych. Więcej dla nas;)
Pichciliśmy sami, ale też smakowaliśmy darów morza w restauracjach. W Stonie (królestwie ostryg), po raz pierwszy spróbowałam małży. No cóż... taki lekko zakwaszony grzybek;))) Niezły, ale i tak nr 1 jak dla mnie są kalmary!!! Te duszone, te grillowane i te w tempurze! Na samo wspomnienie ślinka mi cieknie!
P.S. Moje zmagania z wędką skończyły się połowem 2 rybek. Oczywiście wrzuciłam je z powrotem do morza, bo obiadu bym z nich nie zrobiła;)
P.S. Moje zmagania z wędką skończyły się połowem 2 rybek. Oczywiście wrzuciłam je z powrotem do morza, bo obiadu bym z nich nie zrobiła;)
ja tez bym nie potrafiła zjeść ryb własnoręcznie złowionych :)
OdpowiedzUsuńA dlaczego? Moje byly za male i zadna z nich uczta...
OdpowiedzUsuńTaka sielskość i spokój z jednoczesną obfitością bije z Twoich zdjęć...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
Gdzie można kupić takie super sandałki jak na pierwszej fotce ?
OdpowiedzUsuńZara dzial dla dzieci:)
UsuńSmakowicie to wygląda, aż ślinka cieknie:).Pozdrawiam, Kasia.
OdpowiedzUsuńŁadnie pichcisz ;) My jeździliśmy do hurtowni "Plankton" gdzieś koło Stone. Jeździliśmy haha, ja nie byłam, mnie jeżdżenie po urwiskach na mijankę doprowadzało do zawału :))
OdpowiedzUsuńCudne zdjecia, urocza kapelusita, sexy sandalki, smakowitwe jedzenie!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na Candy Prezencik!!
Pozdrowienia i serdecznosci z upalnego Londynu
Ania
Co do małży, też próbowałam je po raz pierwszy w życiu. Też w Chorwacji :) Też w tym roku. W ogóle jeśli chodzi o morskie smaki jestem na etapie ich odkrywania. Pierwszy krok za mną. Chyba jednak jeszcze nie do końca jestem gotowa na zjedzenie wszelkich morskich cudów natury :P
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga, gdzie opublikowałam kilka chorwackich migawek :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPyszności, uwielbiam ryby ale zgadzam się z AniBarPioMar, nie potrafiłabym zjeść własnoręcznie złowionych. Klimatyczny blog, jestem tu po raz pierwszy i bardzo mi się podoba. Myślę, że wrócę tu jeszcze, a na razie zapraszam do siebie na candy Blogowa metamorfoza gdybyś miała ochotę zmienić coś w wyglądzie bloga. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń