Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w terenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w terenie. Pokaż wszystkie posty

10 października 2016

{Kiermash w Krakowie}

Takie imprezy nie zdarzają się co dzień! Gdy Kasia napisała do mnie z propozycją wyjazdu do Krakowa na targi mody ulicznej i dizajnu - Kiermash, nie dałam się długo namawiać! Piękna pogoda, więc niedzielę na krakowskim Kazimierzu warto zaliczyć. Same targi odbyły się w Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. W tym przepięknym budynku stoiska prezentowały się bardzo stylowo. Nas od razu zachwyciły wyroby Ministerstwa Dobrego Mydła, laboratorium perfum Mo61, oraz okulary słoneczne Brylove. Takich klientek jak my, to ze świeczką szukać! Szybko obkupiłyśmy się w peelingi, olejki, sole i masła, aby wreszcie wybrać najbardziej pasujący do nas model okularów. Wystarczyło, że powiedziałyśmy sobie "Ślicznie Ci w nich" i już okulary lądowały w papierowej torbie. Po wyczerpujących :D zakupach pobiegłyśmy do Chedera na herbatę po marokańsku, aby dzień zakończyć wizytą w kinie. Lekki "Osobliwy dom Pani Peregrine" nie zawiódł wizualnie i Burton okazał się być  w dobrej formie! Tak, jak my!

8 października 2016

{ #bytomsiępodoba }

Do "rocznicowego łańcuszka" dołączyło w sierpniu kolejne, osiemnaste miasto - Bytom. Wielu pukało się po czole na wieść o naszym wyborze. Rocznica ślubu w Bytomiu? Przepiękny apartament w Starej Piekarni w dzielnicy Miechowice, spełnił nasze oczekiwania. Wybraliśmy pokój Kryształowy w stylu glamur. Piękny! A o resztę zadbaliśmy sami...
Rano wyruszyliśmy w miasto. Cel zawsze ten sam: znaleźć klimat miasta i złapać go w obiektyw. W sobotnie popołudnie centrum jest opustoszałe. Nie jest to Kraków, gdzie ulicami płynie rzeka ludzi. To jest śląskie miasto - Bytom! Nie uświadczysz tu ekskluzywnych butików, wykwintnych restauracji, galerii sztuki, modnych pubów... Tutaj świat nie tyle się zatrzymał, co nieco unicestwił... Przepiękne kamienice stoją w ruinie i czekają... Właśnie na co? Nawet gdy ktoś je kupi, wyremontuje, to co dalej? Hotel, galeria handlowa, apartamenty, biura? Czy mieszkańców Bytomia stać na korzystanie z takich przybytków? Czy zaglądają tu biznesmeni i inwestorzy? Czy turysta chce zobaczyć to miasto? czy chce zatrzymać się w hotelu? 
3 dni w tym mieście to za mało, aby mieć obraz całości. Na zdjęciach utrwalam obłupane mury, łuszczące się bramy wejściowe, odłażące fasady... Czy w ten sposób chciałam pokazać brzydotę miasta? NIE!!! Przymykam oczy i widzę ukryte piękno...

 Szukamy, szukamy i lądujemy w dzielnicy Bobrek. To osiedle robotnicze (familoki) powstało na początku XX wieku. Domy wzniesione są z cegły. Zdobią je dekoracje przypominające "mur pruski" lub szachulcowe ściany. Dachy naczółkowe lub mansardowe dodają im szyku. Niestety to miejsce zabiła polityka społeczno-gospodarcza...A szkoda, bo mógłby to być drugi Nikiszowiec... Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wchodzimy w ten zamknięty świat "z butami". Każdy zwraca na nas uwagę, wyróżniamy się... Nie wyciągamy "ciężkiego" sprzętu fotograficznego ze strachu, ale z szacunku dla tych ludzi... Gdy ktoś zbliża się do nas  przyspieszonym krokiem  z wysuniętą brodą, nie czekamy...





Nie żałuję ani sekundy spędzonej w tym mieście! Nawet mogę powiedzieć, że mi mało!
Jeśli uda mi się znaleźć trochę czasu, to chciałabym się jeszcze  z Wami podzielić informacjami, gdzie warto zjeść, gdzie pójść..

17 listopada 2015

{Żeby było ładnie}

To, co dla mnie jest wyrazem dobrego gustu, smaku i stylu, dla innych może okazać się kiczem i tandetą.  Oburzamy się, że sąsiad pomalował dom na niebiesko? Podśmiewamy się, że działkę 40 arową  ogrodził metaloplastyką odwzorowującą ogrody angielskie w skali 1:1? Z politowaniem patrzymy na kolejnego gipsowego bociana, sarenkę, czy gąskę w ogródku? Bezguściem nazywamy lwy zwieńczające wejście do wiejskiej posiadłości? 
To uderzmy się w pierś i rozglądnijmy wokół siebie. Czy w naszym mieszkaniu, domu, ogrodzie, nie ma takich smaczków? U siebie znalazłam wiele - poroża, olejodruk "Na rykowisku", gipsowe kolumny, stylizowane "ludwiczki"... Co prawda z pełną świadomością, ale jednak! I wiecie co? Lubię ten mój kicz, to HAWAIKUM, zjawisko tak pięknie nazwane przez autorów książki o tym samym tytule.
My "znawcy" dobrego smaku, oburzamy się na domy weselne budowane w pałacowym stylu, zamykamy oczy na widok pastelowych blokowisk. Toniemy natomiast w zachwycie nad spójną architekturą Włoch, Francji, czy Szwecji. Tymczasem dla obcokrajowców nasze domy są zjawiskowe(!) i egzotyczne! Czy to oznacza, że kupuję  taką przestrzeń bez zastrzeżeń? Oczywiście, że nie, ale zaczynam patrzeć na nią z przymrużeniem oka i z pewną wyrozumiałością. 
Bo każdy dąży do piękna, ale nie każdy w ten sam sposób.

Komu temat jest bliski i lubi tropić podobne klimaty, polecam następujące lektury:
"Wanna z kolumnadą" Filipa Springera
"Źle urodzone" Filipa Springera
"Niewidzialne miasto" praca zbiorowa
"Hawaikum" praca zbiorowa

Zdjęcia są mojego autorstwa i powstały na przełomie kilku lat. Wygrzebane z archiwum domowego na potrzeby chwili;)

13 października 2015

{Dachy jak korony}

Gdy odwiedzam nowe miejsce zawsze szukam klucza, według którego je  poznam. W Świnoujściu i pobliskim Ahlbecku zachwycałam się nie tylko plażami, ale i architekturą budynków sanatoryjnych i uzdrowiskowych. Największą moją uwagę skupiły dachy i ich elementy dekoracyjne.  Zadarłam głowę do góry i podziwiałam strzeliste wieżyczki, różnorodne pokrycia, iglice, sterczyny, wiatrowskazy i szpice. Dachy jak korony dumnie i godnie podkreślały prestiż poszczególnych budowli. Piękno, może nie na wyciągnięcie dłoni, ale na pewno w zasięgu wzroku każdego.

11 października 2015

{Oderwanie od rzeczywistości}


Zanim spadnie pierwszy śnieg, spieszę z relacją z naszej wrześniowej wyprawy do Świnoujścia. Pojechaliśmy na wyspę na zaproszenie naszych Przyjaciół : Mimi i Zorkiego. Tydzień minął w oka mgnieniu, bo program był napięty, a nie od dzisiaj wiadomo, że to, co dobre, szybko się kończy. Nadmorskie spacery, wspólne biesiady, rozmowy bez końca i to poczucie, że jesteśmy dla kogoś ważni, sprawiły, że zupełnie oderwałam się od rzeczywistości. Uzdrowiskowy klimat udzielił nam się do tego stopnia, że zwolniliśmy i pozwoliliśmy sobie na luz. Teraz to już tylko wspomnienie, ale grzeje ono w te zimne jesienne dni, jak najcieplejszy koc.