19 grudnia 2008

Inspiracja



Było lawendowo, jest beżowo. Jeszcze parę miesięcy temu łazienkę okupowała lawenda. Była wszędzie! W dekoracjach i kosmetykach. Ale powiedziałam basta! Wyjęłam pudło i spakowałam starannie wszystkie fiolety. Może kiedyś wrócą do łask.
Już tak mam - potrzebuję zmian. I teraz jest naturalnie. Punktem wyjścia stało się zdjęcie zrobione w British Museum. Wisi ono we wnęce, a pod nim honory sprawuje kawał kafla piecowego. Kafel ten wywołuje uśmiech u naszych znajomych i stał się tematem wielu anegdotek. Znalazła go moja mama podczas rozbiórki jakiegoś starego domu. Długo przesiedział w piwnicy, aż znalazł się w moich łaskach. Początkowo miałam go oczyścić i pomalować, ale znaki czasu okazały się być jego zaletą a nie usterką.





Karczoch i korona były wściekło złote, ale potraktowałam je kremową farbą akrylową.



2 komentarze:

  1. Kafel jest cudny! Cała kompozycja w neutralnych, spranych kolorach bardzo mi się podoba, to są moje ukochane klimaty :)i karczoch jest czadowy - z czego jest jeśli wolno spytać? Ciekawa jestem jak się sprawuje drobna mozaika na ścianie (w sensie utrzymania jej w czystości, a w zasadzie fug)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdradzę Ci w tajemnicy OLLU pssst, że to nie mozaika, tylko płytki ok 30x20 cm;) Zdolnego mieliśmy fliziarza, bo łazienka ma 7 lat i ma się dobrze.
    Nie mogłam sobie wymarzyć łatwiejszej w czyszczeniu powierzchni.
    Karczoch i korona to dekory, na które czyhałam i chorowałam od dawna i znalazłam - są chyba z gipsu. Nie przeszkodził mi ich zabójczy pierwotny kolor, bo wiedziałam jak je potraktuję.
    Miło, że się podoba.

    OdpowiedzUsuń