31 maja 2011

Komórka


Dzisiaj rano brygada remontowa w liczbie 2 kobiet (ja i moja mama;), uzbrojona w rękawice po pachy i dziesiątki worków na śmieci, wyruszyła zmierzyć się z nagromadzonymi przez dziesiątki lat gratami i śmieciami. O ludzie, co my tam nie znalazłyśmy... Dzisiaj otworzę wrota przydomowej komórki, która została wysprzątana na cycuś glancuś! Łopata do pieczenia chleba, ciupaga i grabie wiszą na ścianie(wiem, że słabo widać, ale okienko jest na razie zarkane dyktą i ciemno tam okrutnie).


Drewniane skrzynie, jedna zrobiona z wezgłowi łóżka

Obrazy religijne w fatalnym stanie


Warsztat i narzędzia
Ten drewniany stół jest obłędny!




Emaliowany, granatowy dzbanek (musicie mi wierzyć co do koloru;)

I gliniane garnki, które pójdą na stary płot.

Co jeszcze znalazłyśmy? Stary modlitewnik, okulary babcine, laskę, puszkę po Goplanie, dzieżę drewnianą i całe mnóstwo garów emaliowanych... Zmierzyłyśmy się z setkami pajęczyn i pająków, a na koniec w ganku przy zrywaniu naściennej wykładziny natrafiłyśmy na 3 gniazda os. Całe szczęście były stare, ale już jakaś jedna "pani matka" robiła co swoje. Teraz czeka na nas stodoła, szopa , stajnia i chlewik;) a później ogród... Pracy mnóstwo, ale radość ogromna! Gdy usiadłyśmy wykończone z kawą w ręce, chowając się w cieniu orzecha, wsłuchiwałyśmy się w otaczającą ciszę, śpiew ptaków i wdychałyśmy zapach siana. Nie raz nękało mnie przeświadczenie, że trochę nas poniosło, ale po dzisiejszym dniu wiem, że warto było!

28 maja 2011

Pierwsze chatkowe skarby

Dzisiaj oficjalnie przejęliśmy Zieloną Chatkę. Mogliśmy więc rozglądnąć się, co zostało, a co dotychczasowa właścicielka wydała. Niestety wydała kredens i jedną ławeczkę (drugą w porę uratowałam:). Dom tonie od kiczowatych akcentów. Pełno tu ceraty, plastiku i sztucznych kwiatów. Koniecznie muszę zrobić zdjęcia przed i po. Tylko kiedy powiem, że już jest "po"? Pracy przed nami bez liku! Tynk leci na łeb na szyję i boimy się go na razie tykać. Także wszystko pójdzie pod wałek tak jak jest. Co odleci, to zamalujemy (na razie;). Za zasłonkami odnaleźliśmy całą masę emaliowanych garnków i pokrywek. Niektóre mocno naznaczone zębem czasu;)


Do domu przyklejona jest komórka. Gdy ją otworzyliśmy, oczom naszym ukazała się prawdziwa graciarnia. Ciemno w niej okrutnie, dlatego poświeciliśmy latarką i co rusz zaczęliśmy wydawać okrzyki "o jacie, a patrz na to" : stara bambusowa wędka, tarka do prania, szatkownica do kapusty, bardzo vintagowe drabie, puszki po herbacie, 2 religijne obrazy, wezgłowia starego łóżka. Na razie tyle...





Miłego weekendu moje drogie, bo nasze plany na jutrzejszy piknik, niestety muszą ulec zmianie. Leje jak z cebra! Brr... zimno, a wczoraj było tak cudnie! Ale kuchnia nabiera ostatecznego kształtu, także niedługo coś wrzucę:)

26 maja 2011

Wspomnienie minionego lata i orzeźwiająca sałatka

Rok temu, na początku czerwca zwiedzaliśmy Kretę i tak mnie dzisiaj sentymenty naszły, że postanowiłam przywołać ten klimat. Zrobiłam cudownie orzeźwiającą sałatkę z awokado i pomarańczy.
Potrzebujemy:
  • garść rukoli
  • awokado
  • pomarańczę
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 czerstwą kromkę pszennego pieczywa
  • oliwę z oliwek (wspominam tą z Kristy)
  • 1 łyżkę musztardy
  • sok z pomarańczy (powstanie nam podczas wykrawania filecików z pomarańczy)
  • kilka listków mięty
  • sól, pieprz
Z 2 łyżek oliwy, 1 łyżki musztardy, soku z pomarańczy, soli, pieprzu zrobić dressing. Wszystkie składniki wlać do słoiczka, słoik zakręcić i mocno wstrząsnąć. Kromkę pszennego pieczywa pokroić w kostkę i obsmażyć na rozgrzanej oliwie na patelni. Wrzucić plasterki czosnku i zrumienić.
Rukolę umyć i rozłożyć na półmisku, na to fileciki z pomarańczy (tutaj instruktarz) i pokrojone w półksiężyce awokado. Całość polać dressingiem, posypać grzankami i listkami mięty. Całość dobrze posolić i popieprzyć.


Aby wprowadzić się w klimat śródziemnomorski, oglądnęłam po raz enty książkę, którą dostałam od szwagierki (Pozdrawiam!!!:). Zobaczcie kilka inspiracji w iście greckim klimacie. Znalazłam tam też wnętrza w moim zielonym kolorze:), ale to innym razem...





25 maja 2011

Prezentów bez liku

Dzisiaj znów będę się chwalić. Zobaczcie, co dostałam od kochanych Dziewczyn. Od konspiratorki Mimi cudowny zestaw puszeczek na przyprawy. Będzie cudnie pasował do mojej kuchni:). Ale to nie wszystko, Mimi zrobiła specjalnie dla mnie wizytówki. Poniżej jeden ze wzorów.
Dziękuję Kochana za wszystko!!!




A wczoraj listonosz przyniósł przesyłkę od Paulinki. Ależ to była przyjemność dostać tyle piękności. Po pierwsze śliczna broszka wykonana przez Paulę, po drugie całe mnóstwo tasiemek, na które mogłabym patrzeć godzinami (nie wiem jak ja się odważę tknąć je nożyczkami;), a po trzecie cudną tuniczkę i ozdoby do włosów dla Milusi. Nie pokażę Wam tych ostatnich, ponieważ wystrojona w nie Mila pojechała dzisiaj po raz pierwszy do teatru:).
Wielkie buziole Paulinko ode mnie i Mili!!!


A żeby nie było, że tylko dostaję;), Uszyłam specjalnie dla Dagmarki balerinki. Mam nadzieję, że się spodobają i będą rozmiarem pasować:). Dagmarce bardzo dziękuję za skandynawską gazetkę, w której znalazłam bez liku inspiracji!
Ciepełko ku Tobie Dagmarko ślę!!!



Moje Drogie, nie wiecie, jaka firma produkuje farbę o odcieniu tego krzesła na zdjęciu? Widziałam nie raz, że w szpitalach malowali nią kosze na śmieci, łóżka i tym podobne... Za wszelką pomoc w jej odnalezieniu z góry dziękuję;)))

24 maja 2011

Co natura dała


Wczorajsze popołudnie spędziłam w Zielonej Chatce. Wytyczaliśmy granice. Niestety mapki pokazały, że działeczka z przodu jest nieco bardziej okrojona, niż wskazywała na to "zielona" granica. Ale nie ma co się źle nastawiać, tylko teraz musimy się porządnie zastanowić, jak zagospodarować przestrzeń, którą mamy.
Dotychczasowa właścicielka, przy bliższym poznaniu, okazała się być bardzo sympatyczną kobietą. Zrobiłyśmy rekonesans po włościach i wspólnie uzbierałyśmy całkiem niezłą ilość szczawiu. Dlatego dzisiaj na obiad nasza polska, regionalna zupa szczawiowa.



Pochwalę się Wam prezentem, jaki dostałam od mojego Gero. Czaiłam na tą książkę już dawno i mam! Zdjęcia są obłędne, a przepisy często zaskakujące i przezabawne. Wiele w niej przepisów z wykorzystaniem płodów łąkowo-ogrodowych - ziół i kwiatów.




Dziękuję za liczne życzenia urodzinowe!
Często pojawia się pytanie, czy będę mieszkać w Zielonej Chatce, a wiec odpowiadam, że jest ona przeznaczona na letnisko i zimowisko. Nie zamierzam również zmieniać zewnętrznego wyglądu Chatki:) Urzekła mnie ona właśnie swoją specyficzną urodą i niech tak pozostanie:)

22 maja 2011

Największy prezent urodzinowy i wyniki candy

Obiecałam Wam dzisiaj wyniki CANDY i nie będę zwlekać.
Wygrana, czyli balerinki OGRODNICZKI lecą do...
just-dotblog

Moja Droga poproszę o adres na maila
marze.wiec.jestem@gmail.com

A dzisiaj moja wielka miłość - Zielona Chatka. Zdjęcia po raz ostatni z telefonu... ponieważ dzięki cudownym KONSPIRATOROM (wielkie całusy ku Wam ślę:))), stałam się właścicielką nowego aparatu, którego nie mam zamiaru oszczędzać, o nie;)))!

Wejście do domku


Stodoła

Dużo zielonego...



Studnia z cudowną wodą

Mój szczęśliwy numerek:)

Wita nas jabłonka

Chlewik i truskawkowe poletko

Tak wygląda teren koło domu, ale to nie wszystko jest jeszcze mały sad za stodołą. Uwielbiam każdy zakątek. Przez miesiąc tak tu zarosło, że trudno było dostrzec przez te chaszcze mały zielony domek.
Dziękuję Wam za tak liczny udział w moim Candy i mam nadzieję, że będziecie do mnie równie licznie zaglądać bez szczególnej okazji:).