Powyższy OKTOBER, to taka niezamierzona prowokacja:) Myślałam, że nie posiadam w zestawie SEPTEMBERu, ale wyszło jednak na to, ze kiep ze mnie... był na drugiej stronie...(można to zauważyć na pękniętej karteczce, że to ta sama:)
Pamiętacie moje figurówki, które wisiały na drabinie? Można je zobaczyć tutaj. Drabina miała być sezonową fanaberią, a niedługo stuknie jej roczek. Wiąże się z nią też pewna anegdota. Przyszła do nas w interesach pani typu "bardzo zadbana", ze szponami 3 centymetrowymi i wieczornym makijażem. Nie opiszę wam miny, jaką zrobiła, gdy zobaczyła figurówki na drabinie. Do dzisiaj to wspomnienie poprawia mi humor:).
Czy Wy też macie takie historie, że ktoś Was odwiedzał i zamierał na wejściu, niekoniecznie z zachwytu?
Teraz miejsce łyżw zajęły stare wrotki. Pamiętam, gdy takie same dostałam od chrzestnego. Uwielbiałam je! Do dzisiaj żywo w mej pamięci pozostają szczękające zęby, gdy rozwijałam w nich zawrotną szybkość na płytkach chodnikowych. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku je przetestuję;). Choć jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie łyżwy ze strychu ściągnąć! Trzymajcie się cieplutko!
Pamiętacie moje figurówki, które wisiały na drabinie? Można je zobaczyć tutaj. Drabina miała być sezonową fanaberią, a niedługo stuknie jej roczek. Wiąże się z nią też pewna anegdota. Przyszła do nas w interesach pani typu "bardzo zadbana", ze szponami 3 centymetrowymi i wieczornym makijażem. Nie opiszę wam miny, jaką zrobiła, gdy zobaczyła figurówki na drabinie. Do dzisiaj to wspomnienie poprawia mi humor:).
Czy Wy też macie takie historie, że ktoś Was odwiedzał i zamierał na wejściu, niekoniecznie z zachwytu?
Teraz miejsce łyżw zajęły stare wrotki. Pamiętam, gdy takie same dostałam od chrzestnego. Uwielbiałam je! Do dzisiaj żywo w mej pamięci pozostają szczękające zęby, gdy rozwijałam w nich zawrotną szybkość na płytkach chodnikowych. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku je przetestuję;). Choć jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie łyżwy ze strychu ściągnąć! Trzymajcie się cieplutko!
czy Ty masz w domu cos średnio fajnego?bo kalendarz czaderski.Ja mam też taki do przekładania,ale w postaci drewnianych kostek i jest coraz bardziej popularny.
OdpowiedzUsuńSorry, że może się czepiam, ale chyba kalendarz Ci trochę spieszy - o jakiś miesiąc. Nie żebym była złośliwa, daleko mi do tego, bo uwielbiam Twojego bloga i namiętnie go podglądam i podczytuję - ja tak z troski, że może Ty w nieświadomości żyjesz? Pozdrawiam Aneta
OdpowiedzUsuńaanikka taka pogoda za oknem to co się dziwisz;)
OdpowiedzUsuńKalendarz świetny... ja też mam takie historie, czasem jak wspomnę parskam śmiechem.
OdpowiedzUsuńCiepełka życzę :))
Hi hi chętnie bym zarzuciła september, ale nie miałam w zestawie:) Mam jeszcze december i july. Zaraz to dopiszę, bo na kiepa wyszłam!
OdpowiedzUsuńA mnie ostatnio sąsiadka odwiedziła, co to mieszkanie umeblowane ma ,,labolatoryjnie,, i nie mogła uwierzyć ,że sama maluję ściany (a co jej miałam od powiedzieć ,że mąż ma taki talent do tego ,że farbę wyciera z pod pachy).
OdpowiedzUsuńŚciskam ;)
ja mam zdanie takie (no nie wiem, może się mylę:), ze wszelkiego typu ramy i ramki zazwyczaj lepsze dają możliwości aranżacyjne i lepiej wyglądają gdy stoją oparte np. o sciany niz gdy wiszą... i w moim mieszkaniu ciągle słysze od róznych "odwiedzających": kiedy to w końcu powiesisz? a długo to jeszcze będzie tak stać, już pół roku tu mieszkacie?! jakto nie będzie na ścianie?...itp.:))
OdpowiedzUsuńoo mialam takie same..tylko niebieskie:) kurcze pewnei gdzies u rodzicow w piwnicy leżą. He he ale wspomnienie
OdpowiedzUsuńJaki świetny kalendarz! Dla mnie Twoja drabina jest "w dechę", super pomysł, a i wrotki fajnie się prezentują.
OdpowiedzUsuńJa czasem widzę takie uniesione w zdziwieniu brwi, gdy ktoś patrzy na moją aranżację z żeliwnym zlewem:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Miałam i ja podobną przygodę.
OdpowiedzUsuńBladym świtem przyszła policja. Chcieli mnie przesłuchać i zrewidować dom (na okoliczność tego, że podobno jakąś staruszkę naciągnęłam na 3 tys zł).
Weszli do salonu i oniemieli w progu: na stole, krzesłach, kanapie - słowem WSZĘDZIE walały się dowody na to, że pani domu jest cokolwiek niechlujna...
A co ja na to poradzę, że dzień wcześniej dekupażowałam i nie skończyłam ;-)
Opisałam tę historię u siebie na blogu czas jakiś temu.
ja nie mam kłopotu z pomyleniem dzisiejszego dnia,bo mam urodziny:)a czasem przyznaję,że nie jestem zorientowana:)
OdpowiedzUsuńMartu wszystkiego co w życiu najlepsze!!! Całusy ślę!
OdpowiedzUsuń*Aanikko naprawiłam "błąd" jak tylko umiałam;)
OdpowiedzUsuń*Alizee szkoda, że się nie podzieliłaś :)
*Kamilo, no cóż ja też nie widzę nic dziwnego w samodzielnym machaniu pędzlem, a jeśli sąsiadka ma z tym problem...
*Klaus, to się nazywa indywidualizm:)
*Zaczarowana niebieski? Musiał być ciekawy. Szukaj dobrze!
*Karolino, ale na odmianę ile z nas nim się zachwyca:)
*Ata, myślę, że dla panów z pałkami, nie dziwne są gorsze obrazki;)
Mój wujek za każdym razem jak u mnie jest patrzy zdegustowany na moje postarzane drzwi i mówi, że takie jakieś "spleśniałe"...
OdpowiedzUsuńSame skarby masz w domu Llooko :)
Pozdrawiam cieplutko :)
kalendarz super wiekowy z duszą.Świetnie wygląda!
OdpowiedzUsuńMiałam podobną sytuację z wielkim zdziwieniem Pana Listonosza,który pierwszy raz przyszedł do mnie i zobaczył na oknach drewniane okiennice.Widząc,że bacznie przygląda się im,pytam,czy podobają mu się,na to Pan Listonosz odpowiada : czy w takim razie firanki powiesiła pani na zewnątrz? Powiedziałam,że pomyślę o tym.
Pozdrawiam...
zdziwionego w drzwiach mialam raz listonosza. nasz kochany Pan Stanislaw byl chory i przyszedl Pan Gbur w zastepswie. Pan Gbur mial to do siebie, ze walil w drzwi (co nas, mlodych rodzicow doprowadzalo do szewskiej pasji, ale nie o tym). mamy dwa polaczone mieszkania i dwoje drzwi. Pan Gbur wali, ale nie wiem gdzie. otwieram jedna drzwi, okazuje sie, ze "ja nie do pani". otwieram zatem drzwi drugie z zapyaniem "pan do mnie?". mina - bezcenna:)
OdpowiedzUsuńI właśnie o to mi chodziło! Rozbawiłyście mnie:)
OdpowiedzUsuń*Elle a my tak kwiczymy na ich widok z zachwytu, przynajmniej ja:)
*Schola no brzuch mnie boli ze śmiechu:)))ale pan listonosz dowcipniś;)
*Artram wiem o jakiej minie mówisz:):):)
Moja mama miała identyczny kalendarz!
OdpowiedzUsuńA co do min ludzi - zawsze, niezmiennie mają takie jak wychodzą z łazienki i zastanawiają się czy wypada zapytać dlaczego mamy tam łóżko;]
Ach wrotki też takie miałam, tylko czerwone. Ależ się na nich śmigało ;)
OdpowiedzUsuńA ostatnio uratowałam wagę przed złomowaniem. Mama była lekko zdziwiona gdy okazało się, obdrapana staruszka i to w dodatku bez malowania stoi jako główna ozdoba kuchennego okna. Zerknij do mnie.
Pozdrawiam serdecznie:)
To ja miałam 'ciekawą minę', kiedy weszłam po raz pierwszy do mieszkania swojej blogowej koleżanki, która nie pokazuje wnętrz, a swoje rękodzieła. Idąc do niej nie spodziewałam się, że .... Buzia otworzyła mi się i nie mogłam zamknąć przez dłuższy czas ;))
OdpowiedzUsuńZobaczyłam swoje mieszkanie! Klimat, styl i dodatki (zasłony, obrus, poduchy, oświetlenie itd.bynajmniej nie z Ikei, ani BRW:)) ) - a jeśli były inne rzeczy, to takie chciałabym mieć (lustro, serwis do herbaty, firanka w kuchni)
Nie muszę pisać, że czuję się u niej, jak we własnym domu :))
Kalendarz wyjątkowy! Piękny :))
Ale masz piękne rzeczy w domu:) same cuda!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
No piękne starocie masz! No usmiałam się z waszych historii.Ja wspominam historię ,kiedy to odważnie pomalowałam sobie ganek na pomarańcz.A że jest cały oszklony i widać go z samej drogi(mieszkam ok.100m) ,sąsiadka patrzyła z wielkimi oczami.Do tego żadnych firanek(bo tak chciałam)Nie mogła wyjsć ze zdziwienia i pytała moja mamę czy wszystko ze mna w porządku.Mnie osobiscie odważyć się nie zapytała.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO czesto gesto miewam takie sytuacje :) ale tworza je osoby wlasnie nie z moich klimatow, niedawno dalam prezent kolezance obwiniety w gazete taka w stylu vintage, ladnie wszystko lnianym zawiazane,koronka itp to byl drobiazg, ladnie to wszystko wygladalo a ona z niesmakiem na mnie spojrzala i cos tam pod nosem szeptala :)- ehh nie zna sie :)
OdpowiedzUsuńMialam identyczne wroty lecz niebieskie.
Pozdrawiam
Kalendarz niezwykły, stylowy taki... Ma duszę - bezdyskusyjnie ... Mnie najbardziej jednak zachwyciły wrotki. Takie właśnie miałam! Ale na nich smigałam, wysportowana byłam w latach 80 i oddałabym wiele, by wrócić do podobnej fromy z minionej epoki... Wrotki dostałam jako spadek po starszej siostrze, najpierw były za duże, czekałam cierpliwie, kluczykiem regulowałam na maxa ... Aż się doczekałam (:
OdpowiedzUsuńTeraz jest epoka rolek, moje dzieci nie znają wrotek- teraz Im pokaże dokładnie takie jak miałam... Kilka lata temu przeżywałam podobną frajdę na rolkach, Wyobraź sobie, że maxymalnie napaliłam się na jazdę . Pozdrawiam serdecznie
Ja z tych co zaczynali od łyzworolek ;)
OdpowiedzUsuńAleż masz czaderski kalendarz!!! :)
Co do mnie, jak wiadomo gromkim śmiechem to raczej wybuchają moi teście jak się ślinię na widok czegos zardzewiałego ;)
Raczej ludzie wchodząc do mojego pokoju są pozytywnie oczarowani i zaskoczeni bo teściów mieszkanie jest całkiem inne. Moja sąsiadka jak do mnie wpada na chwilę to jej oczy błądzą po pokoju i mówi: ale Ty tego masz! czekaj co tu się zmieniło...? o tego nie widziałam! ale wszystko raczej jej się podoba :)
A jak dechę umieściłam w swym pokoju i przyszła do mnie sis ze swoim wtedy jeszcze nie męzem, to mówię do niego: ładna decha nie? ;) a on: nooo ładna... ale do niczego nie pasuje! :))) haha
Ha! Od razu lepiej - september jednak wygląda o wiele lepiej:) I nawet trochę cieplej, co bardzo wskazane przy obecnych temperaturach. Brrr pozdrawiam spod ciepłego kocyka:)
OdpowiedzUsuńo kurcze też takie miałam,szkoda mi tylu rzeczy z babcinej piwnicy,kiedyś nie byłam niestety wrażliwa inaczej....
OdpowiedzUsuń