2 września 2009

Wspominki...



Wzięło mnie na wspominki. Pamiętam, że drugi dzień września, to był zawsze moment na oprawianie i podpisywanie zeszytów. Goniłyśmy z przyjaciółką po sklepach w poszukiwaniu super oryginalnego papieru . Całość oblekało się celofanem i podklejało taśmą klejącą. I obowiązkowo pióra na atrament. Chociaż królowały długopisy razem z A. twardo trzymałyśmy się swoich przyzwyczajeń. Piórniki z Sukiennic ze świńskiej skóry, to był rarytas! Ale, ileż własnoręcznie uszytych jamniczków przewinęło się przez nasze ławki...
Odnalazłam stare zeszyty, które pod wspomnianymi oprawkami kryły takie cuda...





Liczydła widoczne na zdjęciu zakupiłam już jakiś czas temu. Jedno, na pchlim targu w Poznaniu. Gdy się tak z nim przechadzałam, panowie "wystawiennicy" nie mogli się powstrzymać od komentarzy :
- "A umie pani na nim liczyć?"
- "A ja umiem nawet dzielić i mnożyć na liczydle"
Kiedy po pierwszym pytaniu uważałam ich za idiotów, to po drugim zmieniłam zdanie. Bo jak do jasnej cholery na tym można coś pomnożyć, nie wspominając o dzieleniu? Na szczęście dziś są kalkulatory, a liczydła? U mnie będą wykorzystane do celów dekoracyjnych. Już zaplanowałam ich miejsce na ścianie w przedpokoju, tylko czekać weny na dalsze przemiany mieszkanka...


25 komentarzy:

  1. PIĘKNE są te zeszyty! Teraz wszystko takie... "plastikowe". Widzę kochana, że poznański PT przypadł Ci do gustu. Cieszy mnie to :) Muszę się w końcu wybrać. :) Ucałuj swoje dzieciątka! Milę za odwagę, Wiktorka- bidulka żeby się nie smucił z powodu łapki.

    Ściskam mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, tak, pamiętam takie zeszyty. Śliczne fotki im zrobiłaś. Są takie ... nostalgiczne. Podoba mi się :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniał mi się mój pierwszy zeszyt w "szerokie linie" do języka polskiego... :)
    Bardzo ładne zdjęcie grzbietów w różnych odcieniach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również pamiętam takie zeszyty,chociaż za mojej szkolnej kadencji królowały kolorowe okładki zeszytów Herlitz przywożone zza zachodniej granicy :)
    Liczydła będą wspaniałą dekoracją ale i pamiątką.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale masz kolekcję!!!!!! Zeszyty super, ja swoje dawno oddałam matce ziemi, ojcu ogniowi lub podobnym żywiołom (za to mój mąż swoje gdzieś kopi).
    A na liczydle raz w życiu uczyłam się mnożyć, dzielić itp, na jakiejś lekcji pokazano nam jako ciekawostkę i jest to dość proste, dlatego są te kolorowe koraliki. Też miałam liczydło, z takimi cudnymi drewnianymi koralikami, w drewnianej ramce....
    Ech.... miło jest powspominać :-)

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny post i jego ilustarcja :))
    Dlaczego ja nie mam swoich kajecików?
    Ale za to skrzętnie zachowuję swojego Młodego, który już sie robi Stary i dziwi się moim sentymentom ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. aż mnie mnie ścisnęło w gardle jak zobaczyłam te zeszyty :)
    to też troszkę moje wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
  8. super te zeszyty......dobrze że je zachowałaś, potomkowie będą mieli genialną pamiątkę ....
    a liczydeł Ci zazdroszczę ......

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale masz boskie skarby! Jeszcze pamiętam zapach papieru w takich zeszytach:)A u nas w klasie hitem były drewniane piórniki, takie prostokątne skrzyneczki. W przegródce na gumkę mieszkały kolorowe, własnoręcznie ulepione Plastusie. Mój posiadał nawet mikro kołderkę:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy Tuśka szła do I klasy szukałam liczydeł ...jak by zapadły się pod ziemię . Dziś już nie można kupić takich drewnianych jakie Ty posiadasz....szczęściara .
    Pamiętam swoje zeszyty i ozdobne szlaczki pod każdą lekcją ,konkurencja pamiętam była ostra ,kto wymyślniejsze stworzy !
    Ale to już zamierzchłe czasy wczesnej podstawówki .

    Jak zwykle świetne zdjęcia .
    Pozdrawiam Ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  11. O i ja takowe zeszyty miałam !!!

    Dziękuję za fantastyczne wspomnienia !!!

    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej.. mam takie same wspomnienia ze szkoły :) Miałam takie same zeszyty (wszyscy wtedy takie mieli - z szorstkim, pożółkłym papierem :)) i powiem Ci, że też do tej pory mnóstwo ich przechowuję :) bo lubię taki wspomnienia - zajrzeć po latach poczytać, pośmiać się... Nigdy nie umiałam wyrzucać tego typu rzeczy - ręcznie zapisanych, noszących ślady mojej pracy.. Ja, oprócz okładania zeszytów w ładny papier, robiłam też własnoręcznie "stronę tytułową" :) Zawsze miałam "bzika" na punkcie starannie prowadzonych zeszytów, notatek, itp. Dzięki mojej Mamie mam ładne pismo, bo dbała o to od początku :) i jestem jej za to wdzięczna :) Za naszych czasów nie było mowy o dysgrafii, bo się po prostu dużo pisało :)
    Cudowny post - piękne wspomnienia :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się, że wywołałam wspomnienia. Ja w podstawówce pisałam okropnie! Ciągle szukałam swojego stylu. Także w jednym zeszycie można było spotkać małe krzywulce, długie koślawce i skośne dziwolągi. Wstydziłam się okropnie... Dlatego ćwiczyłam pismo w osobnym zeszycie i muszę przyznać, że to przyniosło efekty. A co do piórnika, to przypomniałam sobie, że w owych skórzanych jamniczkach zapisywało się od środka, różne miłosne wyznania, cytaty, ulubione zespoły ... Pod koniec roku szkolnego zapiski wychodziły na wierzchnią warstwę piórnika.
    Pozdrawiam Was gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak pamiętam te stare zeszytowe okładki! Takie stare liczydła też mam u małej N w pokoiku:) No właśnie jak na tym można mnożyć i dzielić????:))
    Fajny post wogóle...
    Pozdrawiam wieczornie z dwójką dzieci na plecach....eh

    OdpowiedzUsuń
  15. ooo pamiętam te zeszyty!!!:)Jakze inne od tych dzisiejszych:)
    Fajne liczydła-czekam jak je wyeksponujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  16. ooo, pamiętam tego typu zeszyty - żałuję, że moje zostały wyrzucone - są takie klimatyczne. i ta faktura papieru - ech... (chociaż prawie każdy takie miały)

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj na wspominki nam się wszystkim zebrało oglądając Twoje zdjęcia.Jak patrzę na te zeszyty,to wydaje mi się ,że tak niedawno się ich używało...A to całe wieki temu..Jak ja bym chciała wrócić do tamtych czasów...Chociaż na chwilę..
    Dziękuję Ci..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja się zastanawiam jak liczyć na liczydle...

    Elle, Ty masz CUDOWNE pismo! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak to miło, że są jeszcze inne osoby podzielające moje poglądy na temat pisma.
    Zaczynałam zwykłą stalówką( przepraszam zaczynałam ołówkiem- stalówka było dużo później jak się zasłużyło). Atrament znajdował się w kałamarzach umieszczonych w otworze szkolnej ławki, w tym kałamarzu było wszystko, atramentu chyba najmniej :))))

    Fatalnie pisałam piórem, ale po latach jakoś tak się okazało, że mam ładny charakter pisma.
    Dziś, moim zdaniem, to ćwiczenia i mnóstwo kserowanych kartek, gdzie dzieciaki tylko uzupełniają rubryczki, powoduje, że nie mają okazji wyrobić ręki.

    Też pamiętam takie zeszyty, pamiętam jeszcze wcześniejsze, w szaroniebieskich okładkach bez żadnych ozdób i ..... kilometry rysowanych marginesów w pierwszych dniach szkoły.

    Dziękuję za tę chwilkę powrotu do lat dziecięcych, nawet jeśli były mniej kolorowe niż dziś to i tak najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  20. o, jak ja Ci zazdroszczę tego znaleziska, zdjęcia rzeczywiście nostalgiczne; cały wpis taki
    Jamnik był- dżinsowy, wpisy miłosne- zaliczone, charakter pisma- do dziś fatalny;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. no proszę ile miłych wspomnień wywołały niby zwykłe, stare zeszyty! u mnie takie skarby przechowuje moja mama a potem nie waidaomo skąd wyjmuje jakieś archiwalne zeszyty. ostatnio zaskoczyła mnie moimi z religii z I-szej klasy ( ale cuda ja tam rysowałam). szczerze mówiąc nawet wole te proste zesztyty z nostalgicznym słonecznikiem niż dzisiejsze przeładowane kolorami, dla mnie zbyt kiczowate.

    super post na początek roku szkolnego!
    pozdrawiam!
    E.

    OdpowiedzUsuń
  22. O tak tak! Ja też szyłam piórniki-jamniki. Najczęściej z pociętych dżinsów :) i zawsze były pomazane przez koleżanki i kolegów ich imionami, ksywkami, pozdrowieniami, sentencjami o miłości lub przyjaźni itp. :)
    Jeśli chodzi o pióro to używam go do dnia dzisiejszego. Nie cierpię długopisów - piórem pisze się o wiele wiele ładniej :)
    Agutku - dziękuję :)) To w pełni zasługa mojej kochanej Mamy :)
    ..i ja pamiętam nieszczęsne rysowanie marginesów w zeszytach na początku roku szkolnego :)

    ech.. ale nam się na wspominki zebrało dzięki Tobie Llooka :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zeszyty takowe miałam i mam do dziś. a Liczydla równiez posiadam az 2 sztuki - tzn moja mama posiada, ktora to wiele lat temu uzywala w pracy - księgowa w banku. Przyznam się niesmiało, ze chyba bym osiwiała jakbym teraz ja miała ich uzywać do pracy (równiez w banku)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochana, jaka wspaniała zeszytowa kolekcja :) miło powspominać.

    w takim zeszycie pisałam kaligrafię :) to były czasy. Początkowo mój charakter pisma był tak wyjątkowy, że tylko ja potrafiłam przeczytać swoje bazgroły.
    Zapach tych zeszytów pamiętam po dzień dzisiejszy.
    i wielkie liczydło, które wisiało po lewej stronie czarnej tablicy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ostatnio właśnie wspominałam te czasy, kiedy obkładało się zeszyty, ostrzyło się ołówki i kredki. Nie pamiętam ozdobnych papierów, a jedynie szary papier do tego naklejka i było super :)) Koniecznie ładna gumka do zmazywania z kwiatkiem, która nie zmazywała i trzeba było kupić nową, ładny piórnik i wszystko w nim schludnie poukładane. Człowiek się inaczej przygotowywał do roku szkolnego. Taki zeszyt gdzieś jeszcze mam. Zdjęcia wyszły super.
    Fajnie się powspominało!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń