Wzięło mnie na wspominki. Pamiętam, że drugi dzień września, to był zawsze moment na oprawianie i podpisywanie zeszytów. Goniłyśmy z przyjaciółką po sklepach w poszukiwaniu super oryginalnego papieru . Całość oblekało się celofanem i podklejało taśmą klejącą. I obowiązkowo pióra na atrament. Chociaż królowały długopisy razem z A. twardo trzymałyśmy się swoich przyzwyczajeń. Piórniki z Sukiennic ze świńskiej skóry, to był rarytas! Ale, ileż własnoręcznie uszytych jamniczków przewinęło się przez nasze ławki...
Odnalazłam stare zeszyty, które pod wspomnianymi oprawkami kryły takie cuda...
Liczydła widoczne na zdjęciu zakupiłam już jakiś czas temu. Jedno, na pchlim targu w Poznaniu. Gdy się tak z nim przechadzałam, panowie "wystawiennicy" nie mogli się powstrzymać od komentarzy :
- "A umie pani na nim liczyć?"
- "A ja umiem nawet dzielić i mnożyć na liczydle"
Kiedy po pierwszym pytaniu uważałam ich za idiotów, to po drugim zmieniłam zdanie. Bo jak do jasnej cholery na tym można coś pomnożyć, nie wspominając o dzieleniu? Na szczęście dziś są kalkulatory, a liczydła? U mnie będą wykorzystane do celów dekoracyjnych. Już zaplanowałam ich miejsce na ścianie w przedpokoju, tylko czekać weny na dalsze przemiany mieszkanka...
Liczydła widoczne na zdjęciu zakupiłam już jakiś czas temu. Jedno, na pchlim targu w Poznaniu. Gdy się tak z nim przechadzałam, panowie "wystawiennicy" nie mogli się powstrzymać od komentarzy :
- "A umie pani na nim liczyć?"
- "A ja umiem nawet dzielić i mnożyć na liczydle"
Kiedy po pierwszym pytaniu uważałam ich za idiotów, to po drugim zmieniłam zdanie. Bo jak do jasnej cholery na tym można coś pomnożyć, nie wspominając o dzieleniu? Na szczęście dziś są kalkulatory, a liczydła? U mnie będą wykorzystane do celów dekoracyjnych. Już zaplanowałam ich miejsce na ścianie w przedpokoju, tylko czekać weny na dalsze przemiany mieszkanka...
PIĘKNE są te zeszyty! Teraz wszystko takie... "plastikowe". Widzę kochana, że poznański PT przypadł Ci do gustu. Cieszy mnie to :) Muszę się w końcu wybrać. :) Ucałuj swoje dzieciątka! Milę za odwagę, Wiktorka- bidulka żeby się nie smucił z powodu łapki.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno! :)
Oj, tak, pamiętam takie zeszyty. Śliczne fotki im zrobiłaś. Są takie ... nostalgiczne. Podoba mi się :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się mój pierwszy zeszyt w "szerokie linie" do języka polskiego... :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcie grzbietów w różnych odcieniach!
Ja również pamiętam takie zeszyty,chociaż za mojej szkolnej kadencji królowały kolorowe okładki zeszytów Herlitz przywożone zza zachodniej granicy :)
OdpowiedzUsuńLiczydła będą wspaniałą dekoracją ale i pamiątką.
Pozdrawiam serdecznie.
Ale masz kolekcję!!!!!! Zeszyty super, ja swoje dawno oddałam matce ziemi, ojcu ogniowi lub podobnym żywiołom (za to mój mąż swoje gdzieś kopi).
OdpowiedzUsuńA na liczydle raz w życiu uczyłam się mnożyć, dzielić itp, na jakiejś lekcji pokazano nam jako ciekawostkę i jest to dość proste, dlatego są te kolorowe koraliki. Też miałam liczydło, z takimi cudnymi drewnianymi koralikami, w drewnianej ramce....
Ech.... miło jest powspominać :-)
Serdecznie pozdrawiam
Fantastyczny post i jego ilustarcja :))
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie mam swoich kajecików?
Ale za to skrzętnie zachowuję swojego Młodego, który już sie robi Stary i dziwi się moim sentymentom ;)
aż mnie mnie ścisnęło w gardle jak zobaczyłam te zeszyty :)
OdpowiedzUsuńto też troszkę moje wspomnienia
super te zeszyty......dobrze że je zachowałaś, potomkowie będą mieli genialną pamiątkę ....
OdpowiedzUsuńa liczydeł Ci zazdroszczę ......
Ale masz boskie skarby! Jeszcze pamiętam zapach papieru w takich zeszytach:)A u nas w klasie hitem były drewniane piórniki, takie prostokątne skrzyneczki. W przegródce na gumkę mieszkały kolorowe, własnoręcznie ulepione Plastusie. Mój posiadał nawet mikro kołderkę:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKiedy Tuśka szła do I klasy szukałam liczydeł ...jak by zapadły się pod ziemię . Dziś już nie można kupić takich drewnianych jakie Ty posiadasz....szczęściara .
OdpowiedzUsuńPamiętam swoje zeszyty i ozdobne szlaczki pod każdą lekcją ,konkurencja pamiętam była ostra ,kto wymyślniejsze stworzy !
Ale to już zamierzchłe czasy wczesnej podstawówki .
Jak zwykle świetne zdjęcia .
Pozdrawiam Ciepło.
O i ja takowe zeszyty miałam !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za fantastyczne wspomnienia !!!
Ściskam
Ojej.. mam takie same wspomnienia ze szkoły :) Miałam takie same zeszyty (wszyscy wtedy takie mieli - z szorstkim, pożółkłym papierem :)) i powiem Ci, że też do tej pory mnóstwo ich przechowuję :) bo lubię taki wspomnienia - zajrzeć po latach poczytać, pośmiać się... Nigdy nie umiałam wyrzucać tego typu rzeczy - ręcznie zapisanych, noszących ślady mojej pracy.. Ja, oprócz okładania zeszytów w ładny papier, robiłam też własnoręcznie "stronę tytułową" :) Zawsze miałam "bzika" na punkcie starannie prowadzonych zeszytów, notatek, itp. Dzięki mojej Mamie mam ładne pismo, bo dbała o to od początku :) i jestem jej za to wdzięczna :) Za naszych czasów nie było mowy o dysgrafii, bo się po prostu dużo pisało :)
OdpowiedzUsuńCudowny post - piękne wspomnienia :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się, że wywołałam wspomnienia. Ja w podstawówce pisałam okropnie! Ciągle szukałam swojego stylu. Także w jednym zeszycie można było spotkać małe krzywulce, długie koślawce i skośne dziwolągi. Wstydziłam się okropnie... Dlatego ćwiczyłam pismo w osobnym zeszycie i muszę przyznać, że to przyniosło efekty. A co do piórnika, to przypomniałam sobie, że w owych skórzanych jamniczkach zapisywało się od środka, różne miłosne wyznania, cytaty, ulubione zespoły ... Pod koniec roku szkolnego zapiski wychodziły na wierzchnią warstwę piórnika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was gorąco!
Tak pamiętam te stare zeszytowe okładki! Takie stare liczydła też mam u małej N w pokoiku:) No właśnie jak na tym można mnożyć i dzielić????:))
OdpowiedzUsuńFajny post wogóle...
Pozdrawiam wieczornie z dwójką dzieci na plecach....eh
ooo pamiętam te zeszyty!!!:)Jakze inne od tych dzisiejszych:)
OdpowiedzUsuńFajne liczydła-czekam jak je wyeksponujesz:)
ooo, pamiętam tego typu zeszyty - żałuję, że moje zostały wyrzucone - są takie klimatyczne. i ta faktura papieru - ech... (chociaż prawie każdy takie miały)
OdpowiedzUsuńOj na wspominki nam się wszystkim zebrało oglądając Twoje zdjęcia.Jak patrzę na te zeszyty,to wydaje mi się ,że tak niedawno się ich używało...A to całe wieki temu..Jak ja bym chciała wrócić do tamtych czasów...Chociaż na chwilę..
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci..
Pozdrawiam
Ja się zastanawiam jak liczyć na liczydle...
OdpowiedzUsuńElle, Ty masz CUDOWNE pismo! :D
Jak to miło, że są jeszcze inne osoby podzielające moje poglądy na temat pisma.
OdpowiedzUsuńZaczynałam zwykłą stalówką( przepraszam zaczynałam ołówkiem- stalówka było dużo później jak się zasłużyło). Atrament znajdował się w kałamarzach umieszczonych w otworze szkolnej ławki, w tym kałamarzu było wszystko, atramentu chyba najmniej :))))
Fatalnie pisałam piórem, ale po latach jakoś tak się okazało, że mam ładny charakter pisma.
Dziś, moim zdaniem, to ćwiczenia i mnóstwo kserowanych kartek, gdzie dzieciaki tylko uzupełniają rubryczki, powoduje, że nie mają okazji wyrobić ręki.
Też pamiętam takie zeszyty, pamiętam jeszcze wcześniejsze, w szaroniebieskich okładkach bez żadnych ozdób i ..... kilometry rysowanych marginesów w pierwszych dniach szkoły.
Dziękuję za tę chwilkę powrotu do lat dziecięcych, nawet jeśli były mniej kolorowe niż dziś to i tak najpiękniejsze.
o, jak ja Ci zazdroszczę tego znaleziska, zdjęcia rzeczywiście nostalgiczne; cały wpis taki
OdpowiedzUsuńJamnik był- dżinsowy, wpisy miłosne- zaliczone, charakter pisma- do dziś fatalny;)
pozdrawiam
no proszę ile miłych wspomnień wywołały niby zwykłe, stare zeszyty! u mnie takie skarby przechowuje moja mama a potem nie waidaomo skąd wyjmuje jakieś archiwalne zeszyty. ostatnio zaskoczyła mnie moimi z religii z I-szej klasy ( ale cuda ja tam rysowałam). szczerze mówiąc nawet wole te proste zesztyty z nostalgicznym słonecznikiem niż dzisiejsze przeładowane kolorami, dla mnie zbyt kiczowate.
OdpowiedzUsuńsuper post na początek roku szkolnego!
pozdrawiam!
E.
O tak tak! Ja też szyłam piórniki-jamniki. Najczęściej z pociętych dżinsów :) i zawsze były pomazane przez koleżanki i kolegów ich imionami, ksywkami, pozdrowieniami, sentencjami o miłości lub przyjaźni itp. :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pióro to używam go do dnia dzisiejszego. Nie cierpię długopisów - piórem pisze się o wiele wiele ładniej :)
Agutku - dziękuję :)) To w pełni zasługa mojej kochanej Mamy :)
..i ja pamiętam nieszczęsne rysowanie marginesów w zeszytach na początku roku szkolnego :)
ech.. ale nam się na wspominki zebrało dzięki Tobie Llooka :)
Pozdrawiam :)
Zeszyty takowe miałam i mam do dziś. a Liczydla równiez posiadam az 2 sztuki - tzn moja mama posiada, ktora to wiele lat temu uzywala w pracy - księgowa w banku. Przyznam się niesmiało, ze chyba bym osiwiała jakbym teraz ja miała ich uzywać do pracy (równiez w banku)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kochana, jaka wspaniała zeszytowa kolekcja :) miło powspominać.
OdpowiedzUsuńw takim zeszycie pisałam kaligrafię :) to były czasy. Początkowo mój charakter pisma był tak wyjątkowy, że tylko ja potrafiłam przeczytać swoje bazgroły.
Zapach tych zeszytów pamiętam po dzień dzisiejszy.
i wielkie liczydło, które wisiało po lewej stronie czarnej tablicy :)
Ostatnio właśnie wspominałam te czasy, kiedy obkładało się zeszyty, ostrzyło się ołówki i kredki. Nie pamiętam ozdobnych papierów, a jedynie szary papier do tego naklejka i było super :)) Koniecznie ładna gumka do zmazywania z kwiatkiem, która nie zmazywała i trzeba było kupić nową, ładny piórnik i wszystko w nim schludnie poukładane. Człowiek się inaczej przygotowywał do roku szkolnego. Taki zeszyt gdzieś jeszcze mam. Zdjęcia wyszły super.
OdpowiedzUsuńFajnie się powspominało!
Pozdrawiam serdecznie