W domach i mieszkaniach naszego dzieciństwa, w większości przypadków królował kicz. W "dobrym" guście było mieć poroże dzikiej zwierzyny, choć właściciele nigdy nic wspólnego z myślistwem i łowiectwem wspólnego nie mieli. Może poza kilkoma przypadkami, dgy upolowali coś na maskę samochodu...
U mnie w blokowym mieszkaniu wisiał wypchany myszołów. Pewnego razu rodzice przenieśli go (ku mojej rozpaczy) do mojego pokoju, gdzie królowały plakaty Limahla, C C Catch, Roxette i... welony rośliny pod roboczą nazwą "rosa" (Asparagus).
A zegary z kukułką , kolekcje kryształów w kredensach za szybą (nigdy nie używane, bo się stłuką), "płótna" z serii "Jeleń na rykowisku", pamiętacie??? Ja miałam obraz "Powrót z gospody", a Wy? Co było przedmiotem dumy Waszych domów, mieszkań? Powspominajmy...
A zegary z kukułką , kolekcje kryształów w kredensach za szybą (nigdy nie używane, bo się stłuką), "płótna" z serii "Jeleń na rykowisku", pamiętacie??? Ja miałam obraz "Powrót z gospody", a Wy? Co było przedmiotem dumy Waszych domów, mieszkań? Powspominajmy...
Lovely!
OdpowiedzUsuńpiękny wystrój, te jelonki do zakochania;-)))))))nie mogę sie napatrzeć;-)a kryształy pamietam...pełno ich było w moim domu, masakra jakaś.POZDRAWIAM SERDECZNIE;-)
OdpowiedzUsuńu mnie królował obraz, który mój pradziadek dostał na 50-lecie pracy. Dama z różami... W tej chwili została już tylko rama. Zrobiłam z niej lustro do przedpokoju, ale wciąż mam przed oczami ten obraz...
OdpowiedzUsuńPS jelonki u Ciebie cudne... Czy mogłabym dostać maila i info jak mogłabym przygarnąć dwa takie cuda dla moich bliźniaków??
hmm...reprodukcja Słoneczników, suszone kompozycje kwiatki/listki w ramce, reprodukcja jakiegoś malunku z dupiasto-cycastymi pannami w łaźni i stary zakurzony gobelin przetarty do nieprzytomności przez wersalkę za którą wisiał.
OdpowiedzUsuńI cała masa... kryształów. Wstręt do nich chyba nigdy mi nie minie;)
A u Ciebie
piękne ekologiczne poroża, od serca i z humorem;)
potrafisz dbać o dom jak mało kto.
Z babcinego domu, w którym mieszkałam z rodzicami w okresie wczesnego dzieciństwa pamiętam skórę dzika wiszącą na ścianie ;)i taki stary zabytkowy telefon z dwoma słuchawkami :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny pomysł, takie ekologiczne poroże :)
Nie u nas jakoś nie przypominam sobie obrazów z serii " Jeleń na rylkowisku " ale kryształy tak i to w ilościach hurtowych stały za szybą :) Jeden obraz bardzo duzych rozmiarów pamiętam z domu mojej Babci ( Taty mamy ) Matka Boska z Dzieciatkiem. Wisiał nad łóżkiem Babci naprzeciw oczu. Bałam się go gdy się budziałam i w nocy gdy zasypiałam, bo aureola śiweciła !!!!
OdpowiedzUsuńCudne heh:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że rozśmieszył mnie ten post(zwłaszcza polowanie na maskę);))ale takie były realia tamtych czasów.
OdpowiedzUsuńo tak...kryształy..okropieństwo :D no i wszechobecne serwetki;))) i suszone kompozycje w ramkach (!!!)
OdpowiedzUsuńteraz w witrynce jest biały zestaw do herbaty;) i zero serwetek.Kwiaty tylko w postaci magnolii namalowanych przeze mnie. i tyle.
Twoje renifery są genialne:))))) <3
uściski!
J
U nas długie lata (jakieś 30) była boazeria w przedpokoju. Podczas remontu raz na zawsze została usunięta - od razu zrobiło się jaśniej i przyjemniej :) Jako tako żadnych wypchanych zwierząt czy dziwnych obrazów nie było.
OdpowiedzUsuńTwoje reniferki mnie rozbroiły - są cudowne!! Jesteś niesamowicie pomysłowa i zdolna, głowa pełna pomysłów! :)
Świetne są :)
OdpowiedzUsuńMy mielismy wypchanego bażanta :)
ALE CZAD!!!
OdpowiedzUsuńłosie boskie
U mnie w dzieciństwie królowały kryształy za szybami melościanki.
Kryształy mama wciąż prezentuje za szybką, ale tym razem w "gustownej" witrynie z BRW.
musze przyznac na plus moim rodzicielom ,ze nigdy w domu takiegi kiczu nie było...moze było to poza zasięgiem ich mozliwości?hihihi-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUrocze te Twoje rogate trofea! Udany przykład na to, jak fajnie i z żartem można się bawić wystrojem wnętrz :) Jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu w korytarzu królował jeleń na rykowisku, a jakże! Wisi tam do tej pory z resztą i już nie raz sie zastanawiałam, czy nie zrobić z niego jakiegoś użytku. Co do wypchanych zwierząt, to poprzednia właścicielka naszego mieszkania zostawiła nam "na szczęście" wypchanego jastrzębia, ale tylko kurz zbierał, więc wylądował obok jelenia :) Ogólnie, to cieszę się jednak, że tylko to nam zostawiła, bo miała takich cudactw całe tabuny - wypchane ptaszki wszelkiej maści, nawet fretkę i małego lisa, że nie wspomnę już o wieszakach z sarnich nóżek... Brrr! Masakra!
Haha poroza w Twoim stylu sa suuuper! Rodzice na szczesie nie lubwali sie w wypchanych zwierzakach, porozach lub jelenich tkaninach aaallleee krysztalow bylo od wyboru do koloru i musialam je w soboty zawsze polerowac!!! O zgrozo!!!!;-))))
OdpowiedzUsuńPozdrawim cieplusio
Syl
o jacie! ale śliczne rogacze i jaki wspaniały design. super wyglądają te zegary:) ja pamiętam boazerię na ścianach u moich dziadków i kryształy, kryształy, kryształy :) były też tapety w kiczowate wzorki:)
OdpowiedzUsuńhe,he u mnie jakby inaczej wypchany zwierz,a raczej ptak..wisi do dziś w domu rodziców,niczym nie wzruszony,nawet upływem czasu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam a.
Poza kryształami, to mnie się jeszcze przypominają takie obrzydliwe plastikowe płachty na ścianę zamiast kafelków ;) Ale fakt - wtedy taka była moda.
OdpowiedzUsuńJelonki w takim rozmiarze robią wrażenie :)
Ależ ten rogacz świetny!!!!!
OdpowiedzUsuńDekoracje super!
U mnie nie było kryształów, mama kolekcjonowała wazony, puchary, kielichy, porcelanę i ceramikę najróżniejszą (np. kobalty ze złoceniami). W ogóle mieliśmy taki trochę dziwny styl, ale dziś widzę, że moja mama umiała wyprzedzić czasy :)
Uściski :)
Niesamowite te rogacze, no niesamowite, aż mi się buzia roześmiała. W moim domu rodzinnym stał wypchany bażant - na telewizorze, a na kredensie taka szklana kolorowa ryba. Pamiętacie takie? W Każdym domu chyba były.
OdpowiedzUsuńNo Kochane, widzę, ze nie u mnie jednej takie cuda można było spotkać. Nie śmiałam w poście napisać, ale u mojej babci wypychali kury i koguty... a ich sąsiedzi świnki morskie... Ciągle pamiętam te szklane oczy... brrr!
OdpowiedzUsuńOj chyba te kryształy najbardziej pamiętam:) Rogaśki super:)
OdpowiedzUsuńJakie łośki cudne, nawet mojemu Mężowi się spodobały, a wiadomo, jak to faceci do takich rzeczy podchodzą :)
OdpowiedzUsuńU mojej babci wisiał taki "Jeleń na rykowisku", na szczęście poroży żadnych nie było. Osobiście, najbardziej w PRL-u przerażała mnie wszechobecna boazeria - to jeszcze to uczucie klaustrofobii i wiecznej bacówki... Pozdrawiam ciepło!
asparugusa czy jak się ten straszny kwiat zwie to do dziś nie trawię :) były kryształy i jako, że zamieszkali na śląsku, a pół rodziny na kopalni robiło. Trofea w postaci kufli barbórkowych czy z innych biesiad straszyły i straszą do dziś o zgrozo ;)
OdpowiedzUsuńoj tak krysztaly tez pamietam;))) a twoje rogacze bardzo fajne;)))pozdrawiam cieplo;))
OdpowiedzUsuńtu Ciebie zaskoczę - moja mama z duszą dekoratora wnętrz nigdy nie miała ani jelonka na rykowisku ani rybki wypchanej a tym bardziej jelonka :)
OdpowiedzUsuńowszem były kryształowe piękne lampki do wina i talerzyki do ciasta - ale używane do dzisiaj !!
za to znam domy w którym na telewizorq do dzisiaj leży wykrochmalona biała serwetka :)
pozdrawiam m.
A u mnie w domu była kolekcja poroży i inne trofea, bo Tato był zapalonym myśliwym. Dziś pamiątkowe poroża koziołka zdobią mój ganek. A kryształy się po prostu używało. Kiczu nie było. Na szczęście.
OdpowiedzUsuńU mojej mamci były i są kryształy ale...po pierwsze użytkowe a po drugie...bardzo ładne z delikatnymi motywami wyglądające na grawerowane szkło...
OdpowiedzUsuńja też takie mam i nie wiem czy Cię zaskoczę ale wszystkim się one podobają...hihi
innych socjalistycznych zdobyczy niestety nie mieliśmy...
Twój Rogacz na ścianie -rewelacja...
pozdrowionka
Jelonki mnie po prostu powaliły :D super!
OdpowiedzUsuńU nas w domu hitem były dwa małe poroża jelonków. Kiedy się wygłupialiśmy stawaliśmy pod nimi i robiliśmy sobie zdjęcia w rogach. Mieliśmy też obraz - reprodukcję pt> "Sianokosy" noi gobelin ze słonecznikami, który pożyczały ciocie, kiedy organizowały gościnę. Wspominam to z rozrzewnieniem.
OdpowiedzUsuńTwoje poroża bajeczne!
Iwona
Leżę :) W pozytywnym tego słowa znaczeniu i zgadzam się z przedmówczynią "powalające" :) A co u nas wisiało? Jakiś obraz, dziwny,którego nigdy nie rozumiałam, w srebrnej ramie, bardzo nowoczesny, podobno kogoś znanego...ale to nie Picasso.
OdpowiedzUsuńŚwietne jelonki!!!!
OdpowiedzUsuńNa szczęście z dzieciństwa nie pamiętam żadnego kiczu,bo takiego nie było u nas :D:D.Natomiast żeby nie było mi za dobrze,zostałam obdarowana nim w całej okazałości będąc na studiach.Wynajmowalam mieszkanko,które właściciele dostali w spadku po babci- bylo w nim wszystko :) od starego "jarocina" -meblościanki, po jelenie na rykowisku,poroża i boazerię w przedpokoju :D
Kryształy były i u mnie. Do dziś "kiedy pytają mnie" czego nie lubię, odpowiadam: wycierać kryształów przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Brrr.. jak sobie pomyślę to już mnie wzdryga :) A tak na ścianach u mnie w domu wisiały same religijne obrazy w większości pamiątki z komunii, ślubów oraz jedna makatka w maki. Brat raz pod nieobecność mamy (lata 80te) powiesił plakat Bruca Lee z "Wejścia Smoka". Wisiał do powrotu mamy po czym w tysiącach kawałkach wylądował w śmieciach ponieważ: "Taki diabeł na ścianie wisieć nie będzie!" :) Po latach miał do mamy straszne pretensje że ja mogłam plakatami cały pokók wytapetować a on jednego Bruca nie mógł powiesić :/ Bidulek... Ostatnio z rozrzewnieniem przypomniałam sobie plakat zakupiony w kinie po seansie "Robin Hood. Książę złodziei" Niedawno leciał na jakimś kanale w TV... Ech.. młodości...
OdpowiedzUsuńKiedyś, w jakimś podsumowaniu minionej dekady, czytałam że kwintesencją desingu tamtych lat, była meblościanka + ława ,,jamnik,,.
OdpowiedzUsuńObowiązkowo fototapeta na ścianie (moi rodzicie nie cieszyli się nią długo, gdyż postanowiłam wypróbować na niej, możliwość robienia kleksów nowym piórem) i obowiązkowo czerwone dodatki w kuchni. Pamiętam jeszcze ,że w domach, na ścianach wisiały wątpliwej urody, skórzane obrazy, zegary.
Mój tato idąc z duchem czasu tamtych lat, zafundował nam na długo ,boazerię na ścianach. Odwiedzające mnie koleżanki często mówiły ,że czują się u mnie jak w góralskim domku.
Ciekawy temat poruszyłaś, z wielką przyjemnością przeczytałam pozostałe komentarze.
p.s. Zapomniałam-jelonki świetne!
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu były i są kryształy i w kuchni ceramika z Włocławka i boazeria. I pamiętam "gobeliny" robione przez mamę i jej koleżanki z włóczki i obrazki z pocztówek - seria z dziewczynkami. Ale im jestem starsza, tym mniej mnie to razi. Wiem, że to co jest modne teraz - za jakiś czas będzie równie śmieszne, jak w obecnych czasach te jelenie z dawnych lat. I przyznam, że chcę, aby ten dom trwał i trwał z tym kiczem, bo tam jest echo mojego dzieciństwa i tysiące wspomnień.
OdpowiedzUsuńależ Kochana, przecież wyrazem tzw gustu była boazeria na ścianach a na nich trofea wszelkiej maści - pamiętam dumna ciotkę, gdy witała nas u siebie w domu po takim boazeriowym remoncie.
OdpowiedzUsuńA u mnie w domu do dziś królują rogi jelenia zestaw skórek z łasic kun i tym podobnych, jedna skórka z lisa, zdjęcie w ramce podkolorowane jeleń na rykowisku no i oczywiście "Jezus podpływający do uczniów na łodzi" PRL minął, u rodziców w domu niewiele się zmieniło :-)
A i jeszcze ten Jezus jest ponad metr dł i 70 cm wysokości, chyba największy jakiego spotkałam dotychcZas
U mnie były kryształy poukładane na serwetkach... któregoś dnia mama moja w końcu je wyniosła i położyła pod śmietnikiem ;) hehe, nie wiem czy powinnam pisać... ale u moich teściów dalej są... i "te" meble eh, ale to nie moja sprawa :P a ja w końcu urządzam swoje mieszkanie :D
OdpowiedzUsuńA co do jelonków - ble jak ja tego nie lubię :/ to u mojego Męża w pokoju była na ścianie przywieszona listwa, a na niej poroża z czaszkami małych koziołków O.o masakra jakaś... Kazałam mu się tego pozbyć, więc jak tylko pewnemu kuzynowi się to spodobało kazałam D. mu to natychmiast oddać w prezencie :P
Ale szyte jelonki bardzo mi się podobają :)
Buziaki :*
Haha, te Rogacze są po prostu fenomenalne! :D
OdpowiedzUsuńA mnie zachwyciły Twoje okiennice na ścianach!!! Gdzie coś takiego się kupuje?
OdpowiedzUsuńCo do PRL to u mnie były kryształy i niebieski Włocławek w kuchni. Zero poroży, boazerii, wypchanych zwierząt i fototapet. Może dlatego, że forsy w domu mało było, a boazeria była naprawdę synonimem luksusu.
hahaha tak tak pamiętam te kryształy , które z dumą za szybką w meblościance były eksponowane przez domowników. Ale najlepsze było to, że kryształy za szybką a na stole cerata żeby chronić stół przez zniszczeniem.
OdpowiedzUsuńP.s reniferki boskie
Ojejku, jelonki są genialne:)))
OdpowiedzUsuńWłocławska ceramika jest nadal u mojej mamy. Jak najbardziej użytkowa. Pamiętam, że można ją było dostać zamiast papieru toaletowego w jakimś skupie makulatury. U dziadków był wypchany jakiś ptak, kuna albo łasica, lis i wiewiórka a to wszystko wtopione w fototapetę leśną. Lekka masakra. A po drugiej babci zgarnęłam kilka z tych "kryształów". Ale u niej chyba były bardziej użytkowe niż teraz u mnie. Po prostu miała gdzie je postawić. Pamiętam, że w jednym takim naczynku zawsze były pyszne cukierki.
OdpowiedzUsuńA Twoich jelonków zazdrości niejeden myśliwy.