Marzę, więc jestem

Uważaj o czym marzysz, bo może się ziścić. Przez ostatnie dwa tygodnie wydarzyło się u mnie wiele rzeczy. Jedne mało sympatyczne, ale te szybko zostały przykryte jedną wielką myślą o Zielonej Chatce. Zupełnie przez przypadek natrafiłam na nią w sieci. Okazało się, że leży zaledwie 15 minut drogi od nas. Pojechaliśmy ją szukać... Przeczesaliśmy okolicę i nic. Wróciliśmy do domu i skontaktowaliśmy się z właścicielką, aby nam dokładnie nakreśliła jej położenie. I znów wyruszyliśmy na poszukiwania. Tak bardzo się obawiałam, że moje wyobrażenia przerosną stan rzeczywisty, ale tak się nie stało. Zakochałam się w niej bez pamięci i co najdziwniejsze, nie byłam w tym odosobniona. Przepadł również mój Gero a nawet moi rodzice. Czekaliśmy niecierpliwie na negocjacje i ... udało się! Pod koniec maja zaczynamy prace w terenie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego prezentu na urodziny, które właśnie na końcówkę maja przypadają:)

Więcej zdjęć będzie na pewno, ale na razie operuję tymi z archiwum, bo mój aparat dalej nietomny, a na telefon się obraziłam;)