8 lutego 2009

Figurówki



Pierwsze łyżwy dostałam "od Mikołaja", gdy miałam 6 lat. Pamiętam jak dziś, gdy w nocy zniecierpliwiona otworzyłam prezent i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Spełniło się moje największe marzenie - łyżwy. Białe, bieluśkie figurówki. W sekundzie miałam je na nogach i już gnałam z jednego końca mieszkania na drugi, do sypialni rodziców, aby pochwalić się tym cudem. Nie mogłam spać resztę nocy i tylko patrzyłam świtu, aby móc je wreszcie wypróbować. Moje miasteczko jest bardzo ubogie w obiekty sportowe. Lodowiska jak brakowało tak nie ma go do dziś. Ale w owym czasie zimy były na tyle mroźne, że oblodzone alejki i górki sprostały moim oczekiwaniom. Później już w szkole jeździłam z przyjaciółką na "prawdziwe" lodowisko do "miasta wojewódzkiego".






13 komentarzy:

  1. Jeju, jak ja marzyłam by móc pędzić na łyżwach, wywijać piruety, fikać i wibrować w rytm muzyki, niestety, cierpię na kompletny brak koordynacji ruchowej:( Jako dziewczynka byłam w stanie jechać jedynie w miarę prosto i, z kapiącym na lód potem, od czasu do czasu, zmieniać kierunek jazdy. Ale za to jazda figurowa na lodzie do dziś jest jedną z moich ulubionych dyscyplin sportowych. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana... ja też pamiętam jak dziś moje pierwsze figurówki... był z nimi jeden mały problem... siostra dostała białe a ja CZARNE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczorajszą mgłę nad morzem przepędziłam deserem według Twojego przepisu. Dziękuję! Co do łyżew- trudno mi samej na ziemi się utrzymać, a co dopiero na łyżwach...i na lodzie! Lubię sobie jednak popatrzeć, jak inni jeżdżą i zdjęcia lubię takie, jak Twoje. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A pamiętasz llooka jak te figurówki bosko PACHNIAŁY? I wydawały miły odgłos przy ocieraniu płóz o siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej! Troszkę mnie nie było, a tu takie ładne nowości wydawnicze:)
    Nawiązując do poprzedniego posta, wspaniałe zdjęcia, wspaniałe bańki mydlane i cudowna atmosfera leniuchowania...Twoje dzieci muszą być baaardzo szczęśliwe. A jeśli chodzi o łyżwy, to je uwielbiałam, jeździłam na Torwar w każdy wtorek i czwartek, a w między czasie na ślizgawkach osiedlowych wylewanych przed blokami..ale przywołałaś wspomnienia...
    serdecznie Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze tak czasem powspominać, to jest właśnie przedmiotów czar!
    Iwono, dziękuję za wizytę, i Ty wywołałaś mnie do tablicy swoim postem.
    Szewczykana - hmm, chyba Ci nie zazdroszczę;)
    Izu, cieszę się, że w moim blogu znajdujesz coś dla siebie.
    Olla, te figurówki, które są na zdjęciu są moimi drugimi w życiu, ale nie zamieniłabym ich na nowoczesne. Sentyment.
    Elisse - ja też wychowałam się w bloku, ale nie było jak jazda z całą ferajną osiedlową.
    Pozdrawiam Was dziewczęta!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja... boję się łyżew. Parę lat temu konkretnie się połamałam przy okazji pierwszej styczności z lodowiskiem i łyżwami. Dlatego... zdjęcia ładne, ale łyżwy już nie dla mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z sentymentem popatrzyłam na te Twoje łyżwy.W podstawówce,całą zimę przejeżdzilismy na łyżwach.No jeśli już zamarzł pobliski stawik.Kiedyś zimy były faktycznie inne...
    Umiałam jeżdzić ale łyżew na nogach nie miałam jakieś 17-18 lat.
    Chyba nie poradziłabym sobie teraz...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach te wspomnienia...
    Fajnie, że Twój post je przywołuje...
    Mnie nauczył jeździć na łyżwach mój dziadek ;) Miałam 8 lat, wtedy były prawdziwe zimy, a w okolicy, gdzie mieszkałam nikt nie uprzątał śniegu z chodników. W związku z tym były pokryte grubą warstwą udeptanego śniegu, po którym za rękę prowadzał mnie dziadek, aż opanowałam kroki łyżwowe i byłam gotowa wyjść na prawdziwe lodowisko :)
    Pozdrawiam Cie gorąco...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jazda na łyżwach jest fantastyczna , pobudza naszą energię . Na szczęscie u mnie są lodowiska aż dwa ( chociaż to tylko dwa )bo dużo chętnych jest , ale jeździłam już tej zimy i uczyłam moją córeczkę która zapałała wielką miłością do łyżew i super , bo teraz u mnie w rodzince już jeżdżą wszyscy , więc jak wyjdziemy na lód to się tłok robi :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Beautiful photos! Lovely setting!
    Have a nice evening!
    Vale

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam łyżwy na nogach ,chyba w szkole podstawowej . Faktem jest ,że zimy były wtedy mroźniejsze i można było jeździć na stawach ( sztucznych lodowisk brak)Fajnie powspominać , w przyszłym roku może córkę nauczę ,bo chętna jest okrutnie .

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale wywolalas lyzwiarskich wspomnien:), milo poczytac.

    Podobnie jak Elisse, jezdzilam w dziecinstwie na Torwar, a czasami tez na Stegny z moim Tata, ach to byly czasy:)).

    Potem przestalam i teraz juz nie jezdze, chociaz lyzwy czekaja na mnie w domu rodzicow. Moze kiedys je zabiore;)...

    Zdjecia bardzo mi sie podobaja.
    Pozdrowienia:).

    OdpowiedzUsuń