11 grudnia 2008

Niniejszym się przedstawiam...


Mam na imię Bogdan. Tak, tak, też nie wiem skąd małe dziecko wytrzasnęło to imię. Jestem rówieśnikiem mojej pani - mam 32 lata i wieeele przeszedłem. Podarował mnie na chrzciny chrzestny wspomnianej. Jak widać twardy ze mnie miś. W wieku 5-6 lat byłem poddany eksperymentom medycznym ( dentystycznym i chirurgicznym). Rany, żywe do dziś noszą ślady szyć i wypełnień plastelinowych.
W wieku 18 lat, mama mojej właścicielki stwierdziła, że czas rozstać się z misiem. Jakże się myliła. Już byłem w rękach innych dzieci, gdy podniósł się raban, że Bogdan ma natychmiast wrócić do domu. I nici z ucieczki...
Aaa pragnę napomknąć, że miałem też brata, był moim przeciwieństwem - chudy i o jasnym futrze. Postanowiono go pewnego dnia odświeżyć w maszynie bębnowej iii... nie przeżył bracho tego. Leży bida gdzieś pod powałą zakurzony. Na imię mu było Wojtek. Może kiedyś ktoś sobie o nim przypomni i przeszczepi mu wypełnienie. Po doświadczeniach, jakie spotkały mojego brata, proces odświeżania starych misiów odroczono!!!

3 komentarze:

  1. Ależ ten Bogdan podobny do mojego (starszego) misiaka widać go na zdjęciach w notce z 25.11 - to był Dzień Misia :))

    LLooka - ten Twój nick nie jest chyba zbiegiem okoliczności z nazwą wspominanego przez Ciebie miasta Lucca? Tez tam byłam!
    Klimaty oliwkowe super :)
    I gratulacje, że udało Ci sie tak tanio kupić klatkę - warto sie rozglądać, prawda?
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz Joanno, ten Twój misio to taki sam uroczy "brzydal" jak Bogdan;). Twoja historia to rzeczywiście urocza podróż sentymentalna do czasów dzieciństwa.
    A jeśli chodzi o nick - tak. Nie da się ukryć, że to miasto mnie oczarowało. Cieszę się, że rozumiesz moją fascynację tym miejscem.

    OdpowiedzUsuń
  3. też miałam takiego misia, ba! nadal mam :) Dyzio miał na imię. A mój brat miał misia Barnabę, dziwne imię...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń