To nasze kolejne spotkanie z cyklu "Czas odnaleziony". Mimo napiętych grafików i licznych obowiązków, postanowiliśmy znaleźć czas, aby wspólne celebrować miłe chwile. Na miejscu stawili się Agnieszka z Miszką, Mimi z Zor(ro)kim oraz my Karolina i Gero. Rejs zaczęliśmy od targu staroci. Mimo zmarzniętych nosów, buszowaliśmy wśród licznych, jak na tą aurę wystawców. Udało mi się kupić śliczną Maryjkę i dzieciątko do żłóbka (całość 16zł + kupa śmiechu ze sprzedającymi GRATIS!;). W końcu stwierdziliśmy, że burczy nam w brzuchach i czas coś przekąsić. Nogi poniosły nas na krakowski Kazimierz, do francuskiego bistro ZAZIE.
Każdy z nas zamówił co innego. Ja wybrałam Plamiaka w ziołowej kruszonce z makaronem papardelle w orzechowym sosie i z mięsem małży . Byłam w kulinarnym niebie! Tak tęskniłam za dobrą rybą i owocami morza. Ucztowaliśmy i achom, ochom nie było końca. A ponieważ byliśmy ciekawi potraw współbiesiadników, talerze krążyły od jednego do drugiego. Bez skrępowania wydziubywaliśmy sobie nawzajem kąski z talerzy;). Dania były rewelacyjne i co najważniejsze bez polepszaczy i wspomagaczy smakowych! Po biesiadzie udaliśmy się na ucztę dla innych zmysłów. Miszka zaprowadził nas do magicznej perfumerii LULUA, gdzie zachwycił nas męski Incense Avignon - "zapach starego kościoła";)(nuty: rzymski rumianek, czystek, żywica elemi, kadzidło, wanilia, paczula, palisander). Jednogłośnie stwierdziliśmy, że tak powinien pachnieć "prawdziwy mężczyzna"! Już wiem, co przyniesie mojemu Gero Mikołaj;)))
Na kawę i lampkę wina udaliśmy się tradycyjnie na Konfederacką 4 . Tutaj mogliśmy się w końcu delektować najnowszą książką Mimi i Sebastiana "Dobry wiatr". Jest jedna rzecz, której o autorach książki nie wiecie. Mają niesamowite poczucie humoru i sypią anegdotami jak z rękawa. Dlatego przy 3 części jesienno/zimowej domagam się stanowczo, aby w książce obok cudownych zdjęć, nie zabrakło dykteryjek i anegdot.
Jeszcze dobrze spotkanie się nie zakończyło, a my poczyniliśmy plany na całą zimę. Okazało się, że zima w tym sezonie będzie dla nas zdecydowanie za krótka! Już za 2 tygodnie kolejna biesiada. Tym razem w moich stronach będziemy testować wychwalaną przez recenzentów trattorię. Relacja będzie! Było już dobrze po 19tej, gdy opuściliśmy Konfederacką i myślicie, że było po wszystkim? Akurat! Zmierzaliśmy do samochodu Mimi, bo tam czekały, specjalnie dla nas pieczone chlebki. I tu nie powiedzieliśmy sobie szybko "pa pa". Zaczął się poczęstunek kanapkami z drogi (z serkiem lub z miodem) i herbatką z termosu. Śnieg prószył i skrzył się w świetle latarni, a my jak zaczarowani nie mogliśmy się rozstać... Do następnego!
fajny wypad ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę było super!
UsuńBardzo pięknie i ciekawie opisane:Miło czytać aż czuć zapach i smak:)masz talent do opisywania bardzo obrazowo ,kunszt dla ducha
OdpowiedzUsuńCiężko pisać o smakach i zapachach, bo tu niekiedy słów brak;)
UsuńPięknie to opisałaś...właśnie pomyślałam o tym jak dawno nie spotkałam się z przyjaciółmi i nie ściągnęłam ich na kolacyjkę.Oni lubią moją kuchnię a ja lubię ich karmić.W zabieganiu,z problemami na głowie,człowiek zapomina jak ważne są takie piękne spotkania jak Wasze....Mnie zawsze takie spotkania ładują pozytywną energią...
OdpowiedzUsuńNiekiedy człowiek jest zaskoczony, że od ostatniego spotkania upłynęło już tyle czasu, a nam się wydawało, że to jakby wczoraj było... Leci ten czas, a my gnamy nieustannie, dlatego czasem warto zwolnić. Rzeczywiście ładunek emocjonalny bardzo duży:)
UsuńJak ja Wam zazdroszczę takich spotkań! Wspólne biesiadowanie, odkrywanie smaków, miejsc..
OdpowiedzUsuńCzasami uda mi się z koleżanką wybrać na targ staroci, przesiedzieć w kawiarni pół dnia, zapraszamy gości, ale całą grupą w ciekawych miejscach, to dopiero musi być fajny czas :)
pozdrawiam!
marta
Z koleżanką, przyjaciółką też jest wspaniale! Wtedy jesteście tylko dla siebie i pewnie nie możecie przestać rozmawiać;)))
UsuńPozdrawiam Cię ciepło!
Wspólne chwile na wagę złota.Nie każdy może się takimi chwilami cieszyć:)Mieć takich znajomych szczerych od serca to bezcenne.Fajne spotkanie,szczere,radosne i pewnie wszyscy będziecie je długo wspominać:)Fajna ekipa:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam swoich sprawdzonych przyjaciół od lat i spotykamy się systematycznie, natomiast znajomość z Mimi, Agnieszką i chłopakami to temat świeży. Jesteśmy siebie bardzo ciekawi,ale i czujemy się, jakbyśmy znali się od zawsze. Takie pokrewieństwo dusz.
UsuńWspaniale to wszystko opisałaś... to musiał być zdecydowanie dobry czas...:)
OdpowiedzUsuńdobrze jest mieć siebie nawzajem i rozumieć się tak dobrze jak Wy się rozumiecie...
trzymam kciuki za Waszą przyjaźń:)
uściski
Tak, ciągle nam mało, dlatego grafik mamy już pełny;)Niech się dzieje!
UsuńŚciskam Cię!
Dobry wiatr Was pcha ku sobie i pozwala czerpać pełnymi garściami z tego odnalezionego wspólnego czasu... Świetnie :D
OdpowiedzUsuńNo Ciebie tylko tam brakowało. Może kiedyś się uda? Byłoby super!
UsuńBardzo bym chciała :D
UsuńAle Wam zazdroszczę i tego targu staroci, i wspaniałego spotkania w tak miłym gronie. Coś wiem o poczuciu humoru Mimi i Sebastiana, spędziliśmy u nich kilka dni w zeszłe wakacje, to niesamowite jak ciepli weseli z nich ludzie i czas przy nich tak inaczej płynie. Dziękuję za odwiedziny u mnie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiem, że i Was miło wspominają. Może i nam kiedyś się uda spotkać?
UsuńCzasu z dobrymi przyjaciółmi ciągle chce się więcej:)
OdpowiedzUsuńTo prawda MYszko!
UsuńPozdrawiam Cię!
Ale fantastyczne spotkanie :-). Miłe miejsca odwiedzaliście. Ja też akurat byłam w Krakowie w ten weekend, ale zimno odstraszyło mnie od targu staroci :-))). Za to od dziś delektuję się Dobrym wiatrem :-). Pozdraiwam
OdpowiedzUsuńNo proszę, co za zbieg okoliczności, że też byłaś wtedy w Krakowie. Pogoda jak na grudzień i tak była niezła, choć stopy miałam zlodowaciałe;)
UsuńPozdrawiam Cię!
A powiedź jeszcze jak chleb. Pytam, gdyż to trochę moja wydumka, nowość ;-)
OdpowiedzUsuńA Zazie powiem Ci, że trochę odchorowałam. Mogłam jednak zostać przy swoich kanapkach, ale pokusa była taka olbrzymia. Prawdą jest, że vegety ani glutaminianu sodu nie było w naszych daniach, ale coś mnie uczuliło. Ja papierek lakmusowy jestem ;-) Całą noc miałam z głowy. Dziś jest lepiej.
Wolę na 1000% Twoją kuchnię :-) Będę Twoje dania wspominać długie lata. Nie żartuję!
PS. U Włocha biorę rybę solo - bez panierki. I będzie lepiej ;-)
Duża buźka :*
Właśnie wszamałam 2 kromy(starałam się cieniutko jak mogłam;) z pomidorkiem i solą i jestem wniebowzięta! Mimi ten chleb jest jeszcze smaczniejszy od ostatniego, który jadłam w chatce. Musisz go powtórzyć, bo to jest hit! Nie chcę, aby się skończył...
UsuńRestauracje rządzą się niestety swoimi prawami, zawsze coś wcisną! Mam nadzieję, że u Włocha będzie dobrze. Bardzo bym chciała, bo byłoby to NASZE miejsce schadzek;) A ja gotowałam w 100% eko, nawet parmezan był bio;) Dziękuję Kochana!
Dlatego u Ciebie mój brzuszek miał RAJ! Od lat nikt oprócz Zorkiego i Siostry nie gotował tak dla mnie. Nigdy tego nie zapomnę...
OdpowiedzUsuńA ten chleb też mi bardzo smakuje, ale chciałam poznać Twoje zdanie, gdyż trochę go dopracowałam. Myślę, że ta wiejska maślanka to klucz w tym chlebie. Przepis pójdzie do "trójeczki".
Buźka raz jeszcze i do szybkiego!
PS. Włocha wypytam. Musi mieć jakąś dziką, morską rybę. Jak nie to wtargnę do kuchni ;-) A co! Po włosku ;-)
Hi hi, jak Geslerowa;))) Pasowało by zadzwonić wcześniej i powiedzieć, że mamy "małe" wymagania;)
UsuńCudownie mieć siebie nawzajem i móc spędzać ze sobą takie wspaniałe chwile. Życzę Wam jak najwięcej takich pięknych chwil.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
ah ! Dziewczyny jak ja wam zazdroszcze takich spotkan ! Jak sie jest w gronie ludzi ktorzy maja takie same zainteresowania i wizje zycie to mozna szybciej sie dogadac .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
fantastyczne spotkanie, ktore niesie tak pozytywny ladunek , ze pomimo tego ze nie znam uczestnikow, t o czytajac posta przez chwile poczulam sie jak w gronie przyjaciol :) milo. a tak poza tym to oczywiscie Twoja zasluga bo potrafisz tak pisac, ze odkad pierwszy raz znalazlam Twojego bloga to zagladam tu bardzo czesto. nie posiadam bloga ale uwielbiam sie szwendac po blogosferze i czerpac fajna energie od Takich Fajnych Ludzikow. :) przesylam usciski i pozdrowienia z Zielonej Wyspy
OdpowiedzUsuńPS. przepraszam za brak polskich znakow
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńświetnie to opisałaś!Biedna ta nasza Mi,że ją tak uczula...ja szczerze mowiac nie wierze w "czystosc"jedzenia w restauracjach.Szkoda,ze nie są z nami szczerzy:/bo dla alergika to naprawde jest problem. my mozemy jesc i jestesmy zachwyceni...Eh.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka dla wszystkich!!!
OdpowiedzUsuńtakie chwile sa piekne ;)
OdpowiedzUsuńMieć wspaniałych Przyjaciół- bezcenne! =D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was cieplutko =}