Przed wyjazdem studiowałam przewodniki i robiłam plany, co chcę zobaczyć, co zjeść, co przywieźć. Głównym naszym celem była Dalmacja, a w szczególności półwysep Peljesac, słynący z najlepszych winnic w Chorwacji. Przemierzyliśmy wybrzeże od Dubrownika po Split. Zwiedziliśmy to, co przewodnik polecał, ale największą frajdę mieliśmy odkrywając małe wioski rybackie, albo osady jakby zapomniane przez cały świat np. Potomje-Dingac, ale o tym miejscu napiszę osobno. Bazę wypadową mieliśmy w miejscowości Orebic. To małe miasteczko portowe z ładną plażą i promenadą. W porównaniu z innymi chorwackimi kurortami nie ma tu tylu turystów, choć z roku na rok robi się coraz tłoczniej. Plażowanie, zwiedzanie, a wieczorem ucztowanie. Początkowo ostrożnie omijaliśmy łukiem wszelkie restauracje, które w "herbie" miały ośmiornicę. Zdecydowaliśmy się na odwiedzenie KONOBY, czyli restauracji serwującej owoce morza, dopiero pod koniec pobytu. Jaki to był błąd. Nigdy nie przepadałam za owocami morza, ale wiedziałam, że jak trafię w miejsce, gdzie serwują je prosto z morza, mogę zmienić zdanie. I tak się stało. Na pierwszy ogień poszła sałatka z ośmiornicą (salata od hobotnice). Jadłam dwie wersje, jedna z białą fasolką, z czerwoną cebulą i sosem winegret, a drugą z kaparami, oliwkami i oliwą. Obydwie były pyszne! Gero zamówił szpinakowe tagliatelle z owocami morza i to był strzał w 10! Moje największe smakowe odkrycie? To niewątpliwie kalmary-mątwy (lignje) w lekkiej tempurze. Nigdy nie sądziłam, że włożę do ust coś, co ma dziwnie poskręcane odnogi... Oprócz owoców morza zajadaliśmy się rybami. Prosto z rybackiego kutra kupiliśmy makrelę (lokardę), a na targu rybnym doradę (oradę) i branzino. Makrela była bardzo mięsista i zwarta, dorada delikatna i wyrazista, ale branzino smakowała nam najbardziej. Była niezwykle delikatna i rozpływała się w ustach! W Chorwacji ryby podaje się polane czosnkowym masełkiem ze świeżą natką pietruszki, na kołderce z ziemniaków i szpinaku (u nich nazywa się go botwiną). Na ostrygi brakło czasu, choć przejeżdżaliśmy przez królestwo skorupiaków - Ston.
Cudnie! Jak opisujesz , gdzie byłaś to wszystko sobie przypominam... byłam tam! w wielu miejscach:) W Chorwacji kilkakrotnie zawsze gdzieś indziej. i też trafiłam do Potomje-Dignac! piękne miejsce:))) a kuchnia z owocami morza to również nie była moja specjalność... nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do owoców morza i to po raz pierwszy właśnie w Chorwacji spróbowałam kalmary i ośmiornice. Było ok, ale ja tam wolę kurczaka:))) choć pewnie gdybym tam mieszkała to bym się zajadała:))) wspaniałe zdjęcia! chcemy więcej buziaki!
OdpowiedzUsuńGdybym miała morze pod nosem nie jadłabym już nic innego. Powiem Ci w "tajemnicy", że i ja próbowałam złowić o nieco i jedną rybkę zaliczyłam na haczyku;))) BUziaki!
UsuńCieszę się, że broszki się podobają:)
oj ja pewnie też:))) najbardziej ze wszystkiego kocham ryby..
Usuńo gratulacje!:) łowienie to niesamowita frajda, ale tylko, gdy coś się na haczyku znajdzie, w innym wypadku wieje nudą:)
wszystko się podoba! nie tylko broszki! w baletkach chodzę cały czas po domku:) a poducha leży na łóżku i daje nam moc pozytywnej energii na każdy dzień:)
ściskam
p.s. ślicznie wyszłaś:) Kapelusz bombowy!
OdpowiedzUsuńo matko, raj! Jakie piękne kolory :) Wyglądasz bardzo wakacyjnie :)
OdpowiedzUsuńW kapeluszu tylko nie spałam, a tak to nie zdejmowałam go z głowy:)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Potwierdzam, branzino i według mnie to najlepsza rybka. Patrzę na zdjęcia i wszystkie wspomnienia wracają. Ja w odróżnieniu od Ciebie tam mam swój raz i gotowa bym była sprzedać wszystko i już dzisiaj tam wyruszyć, ale jeszcze żeby mieć kasę aby zabrać tam caluśką rodzinę na zawsze ;-). No cóż może kiedyś moje marzenie się spełni ;_)PS. Czadowy kapelusz ;-)
OdpowiedzUsuńNa zawsze nie chciałabym tam mieszkać, ale pewnie jeszcze wrócę do Chorwacji, ponieważ została mi Istria do zwiedzenia.
UsuńPozdrawiam Cię!
Małe sprostowanie: miało być raj a nie raz ;-)
OdpowiedzUsuńChorwacja - tęsknie za nią :)
OdpowiedzUsuńWażne, że są wspomnienia:)
UsuńZdjęcia piękne ale to co na telarzach, to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńps
maila napisałam!
Myszko zaraz odpisuję:)
UsuńA co do tego, co na talerzach też tak myślałam...
Ach jakie piękne zdjęcia zrobiłaś!!!!! Cudne...może kiedyś uda mi się zobaczyć takie cuda:-)
OdpowiedzUsuńA owoców morza też się"boję"....:-))
pozdrawiam, a cukinie masz piękne! No i wóz oczywiście uroczy!
Wszystko przed Tobą:) A strach przed owocami morza znam;)
UsuńDo owoców morza też przekonałam się będąc na wakacjach w Chorwacji . Fantastycznie przyrządzała nam je Inez, u której mieszkaliśmy .Potem dopiero zaczęłam jadać w restauracjach. Wiem jak powinny smakować . Piękne zdjęcia. Te odbicia w wodzie i w szkle , fantastyczne , no i przebojowy kapelusz.
OdpowiedzUsuńO tak wiedza jak powinny smakować sprawia, że jak trafisz na mrożone, to wiesz, że to nie to... My mieliśmy tylko raz niewypał... ale wytarliśmy go z pamięci!
UsuńDziękuję za miłe słowa:)
i dostałam ślinotoku... uwielbiam kalmary
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdzieś w Polsce uda mi się zjeść równie dobre.
UsuńPiękne zdjęcia!!!! Uwielbiam Chorwację, zeszłoroczne wakacje spędziliśmy leniwie, a kilka lat wcześniej na jachcie, to dopiero były widoki. Na pewno wrócę tam nie raz :)
OdpowiedzUsuńO na jachcie, to pewnie od wysepki do wysepki? Cudownie!
UsuńOjej, wszystkie moje wspomnienia wróciły! jak ja kocham Chorwację, razem z mężem cały rok o niej gadamy, byliśmy dwa razy, ale też zjechaliśmy ją całą i jakbym mogła to bym się już dziś spakowała i jechała...zresztą takie były plany, ale inne rzeczy okazały się ważniejsze...zazdroszczę i wracam myślami do zeszłorocznych wakacji!też zawsze mamy bazę w małym miasteczku bo ja nie lubię tych przepełnionych turystami, a ryby jadłam codziennie, bo je uwielbiam po prostu:-) pięknie wyszłaś!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Cieszę się, że obudziłam wspomnienia. A jakie miasteczko sobie umiłowaliście?
UsuńZa pierwszym razem miasteczko w okolicach Trogiru ( Kastel Novi) a ostatnio Drasnice, około 15 km od Makarskiej. Te ostatnie to naprawdę malutkie miasteczko, gdzie były dwie ulice, jeden sklep i tyle:-) pozdrawiam!
UsuńNie zdążyłam zwiedzić tej części. Licząc od dołu, od Dubrownika dotarliśmy do Splitu. 3 dni byliśmy też w Czarnogórze (Bar, Kotor, Budwa) ale to nie Chorwacja...
UsuńŚwiat jest taki piękny! :)
OdpowiedzUsuńCudownie jeśli można zabrać jego skrawek w postaci nowych przepisów kulinarnych i oczywiście zdjęć, są piękne! :)
Jestem ciekawa kolejnej odsłony :)
Pozdrawiam.
Wzięłam też trochę większy skrawek w postaci podwójnej żaluzji;))) Kolejna odsłona będzie:)
UsuńŚciskam Cię!
Piękne zdjęcia, świetnie, że urlop się udał:)
OdpowiedzUsuńUdał się, było super!
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńTak pięknie to opisałaś....
Byłam w Chorwacji 2 lata temu, gdy przeczytałam twojego posta,to przypomniały mi się tamte chwile, wróciły wspomnienia, nie tylko kulinarne...
Gorąco pozdrawiam i zaparaszm w odwiedziny do skromnego Domu Rozalii :)
To miło, że obudziłam wspomnienia:)
UsuńPozdrawiam również gorąco!
OJOJOJ!!!!
OdpowiedzUsuńCuda , przepiękny kolarz zdjęć!!! Miałam plan w tym roku żeby nie brać aparatu , ale chyba jednak się skuszę:)))
Czyżby powoli kiełkowała w Tobie miłość do tego miejsca????
Bez aparatu? Nie dałabym rady;)Miłość to to nie jest, ale sympatia i owszem:)
UsuńSuper wycieczka, piękne foty :) za owoce morza dałabym się pokroić, uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy!
Uściski
O widzisz Alizee, a ja bym się nigdy nie podejrzewała, że w nich zasmakuje, ale muszą być świeże!
UsuńBuziaki wielkie!
Uff, na całe szczęście jestem świezo po konsumpcji rybki z takimż właśnie masełkiem i rukolą to z mniejszą trochę boleścią przeczytałam opisy... ale tych świeżych owoców morza to zazdroszczę! Ja je kocham - z wyjątkiem kalmarów - ale myślę, ze to dlatego, ze nie jadłam jeszcze naprawdę dobrze zrobionych... Ale takie z lodówek to jednak nie to, takie świezo wyłowione to jest sama pychota!
OdpowiedzUsuńUleńko kalmary jakie jadłam były mięciutkie i pyszne, choć trafiłam też na gnioty. W innej restauracji podali mi kalmary w kotletowej panierce, były ohydne! Nie czułam nic prócz panierki...Ble!
UsuńBuziaki!
Jestem miłosniczka Chorwacji...w tym roku jade tam 9-ty raz ...wszystkiego nie zwiedzałam i powiem szczerze nie mam doswiadczenia w kosztwaniu owoców morza...poprzestałam na rybkach...dorada pycha , szczególnie taka świezo złowiona ... mogłabym tak mieszkać w okresie lata. Moimi ulubionymi terenami to Primosten, Trogir i małe miejscowosci od Omisa przez Makarska az do Dubrownika. Ten ostatni warto zwiedzić chocby raz bo niestety bardzo duzo tam turystów. Pozdrawiam BeA
OdpowiedzUsuńO to Ty prawdziwa weteranka jesteś;) Dubrownik widziałam, ale tłumy turystów zabiły jego urok. Wolę małe pipidówki;) Skuś się na owoce morza koniecznie!
Usuńkocham Chorwację :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, bo nie wiem czy w tym roku uda nam sie tam jechać :(
Trzeba być dobrej myśli, a jeśli nie w tym to w następnym:)
UsuńPrawdziwa uczta podniebienia - ja rybki uwielbiam, owoce morza tu już zależy jak przyrządzone ;)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia !!! Te Twoje niebieskie oczy są piękne !
A wóz dziadka pod zieloną chatką to skarb - cykaj piękną sesję dzieciom przy nim w stylu country.
Ściskam
Moja Droga dziękuję za komplementa;) Sesję może zrobię na jesień;) Fajny pomysł mi podsunęłaś!
UsuńŚciskam bardzo mocno!
bardzo fajne zdjecia ciesze sie ze wakacje sie udały
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
UsuńTo miałaś udane wakacje!! Super! Zazdroszczę :))
OdpowiedzUsuńZa rok i Ty będziesz je miała, zobaczysz i będą wyjątkowe!
Usuńchcialam sie wybrac do chorwacji :)
OdpowiedzUsuńTo się pakuj moja Droga;)
UsuńChciałoby się zakrzyknąć: Ahoj przygodo!!
OdpowiedzUsuńCudowna kulinarna opowieść:))
Kalmary uwielbiam. A cały smak rzeczywiście zależy od jakości i świeżości.
Czekamy na kolejną chorwacką opowieść Tajemnicza Dziewczynko w kapeluszu.
P.S. A czy Dzieci Wam towarzyszyły?
Oczywiście, że towarzyszyły! Były bardzo dzielne, choć Mila twierdzi, że nie cierpi zwiedzania, bo ona interesuje się morzem;)))(czytaj: pływaniem w kółeczku;))
UsuńIlooka jest juz 23godz.a ja tu u Ciebie takie pysznosci widze...Ja tez jak jestem w innym kraju to zaczynam poznawac przechodzac przez kuchnie..a potem zabieram sie za muzeum..Sliczne zdjecia nam przekazujesz , "czuc" z nich ze wakacje byly udane...
OdpowiedzUsuńAniu a ja zazwyczaj muzea omijam łukiem, nie mogę się przemóc. Wolę włóczenie noga za nogą... Muszę wreszcie skontaktować się z Tobą w sprawie zakupów. Nic, tylko głowę mi urwać...
UsuńIde do lodowki..nawet o 23 godzinie !
OdpowiedzUsuńEhh.. jak ja się nie mogę doczekać wakacji...ale już niedługo! i to będzie podróż jedna z najważniejszych w życiu bo będzie to podróż poślubna:) To ważne, aby przy zwiedzaniu danego kraju spróbować kulinariów, to istotny element tradycji. Sama mam niestety mieszane odczucia co do owoców morza, ale próbowałam, byłam dzielna! :) mam nadzieję, że wypoczęliście wspaniale, będę czekać na dodatkową porcję zdjęć..:)
OdpowiedzUsuńTo super Czekoladko! Cieszę się Twoim szczęściem! A gdzie uderzacie, jeśli wolno spytać?
UsuńZacznijmy od tego, że Twoje zdjecia (i Twoje zdjecie !!) mnie zauroczyły. Jak tak piszesz o polubieniu owoców morza, zaczynam żyć nadzieją, że i ja kiedyś zmienię zdanie co do morskich żyjątek i talerza :)
OdpowiedzUsuńkolaż z suszącymi się sieciami jest przepiękny!!!!
pozdrawiam !
Jeszcze rok temu pukałabym się po czole, gdyby ktoś mi powiedział, że mi zasmakują.
UsuńDziękuję Ci pięknie z komplementy:) choć Twój awatarek wymiata. Prawdziwa hardcorowa dziewczyna z Ciebie!
oo tak poskręcane nóżki kalmara sa pysznie chrupiące. Ja bardzo lubię grillowane kalmary w sosie vinegret. Wcześniej jadłam te w tempurz/cieście, teraz wolę bez ciasta.
OdpowiedzUsuńWłasnie zastanwiałam się co to sa te białe kóleczki, to to okazała się fasolka :) Zdjęcia świetne, ale można się tego było spodziewać- że przepiękna dziewczyna zrobi świetne zdjęcia :)
Pozdrawiam ciepło
An z Chatki
Tak to fasolka. Czekałam na wersję z ziemniakami, podobno najbardziej popularną wersje sałatki z ośmiornicą, ale nie znalazłam.
UsuńDziękuję An z całego serca. Twoja Alzacja ciągle u mnie na liście;)
tak apropos:)
OdpowiedzUsuńBlitva sa krumpirom
ok. 220g młodych ziemniaków
ok. 450g zmiksowanych liści boćwiny (można zastąpić rozdrobnionym szpinakiem)
1 łyżka masła
1 czubata łyżka śmietany 12%
sól i pieprz
Ziemniaki wyszorować i opłukać, pozbawiając się wierzchniej skórki. W garnku zagotować wodę ze szczyptą soli i gotować ziemniaki ok. 5 minut.
Po tym czasie odcedzić, pokroić na kawałki i smażyć na maśle do miękkości.
Boćwinę/szpinak gotować ok. 15 minut, doprawić solą i pieprzem, wymieszać ze śmietaną i odstawić na chwilę. W tym czasie przyrządzić rybę.
Dokładnie takie jedliśmy, tyle że bez śmietany. Dziękuję Stulo za ten przepis.Ściskam mocno!
UsuńMogę Ci tylko pozazdrościć odkrywania tych miejsc i smaków. Mam nadzieję, że na mnie Chorwacja ...wciąż czeka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Penelopo czeka, a jakże:)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Jejciu, ja chcę jeszcze! Ale się zaczytałam, literka po literce...i mało mi. A jakie zdjęcia. Już sobie wyobrażam, ile zdjęć masz z tej wyprawy;-) Cudne to wszystko. czekam na ciąg dalszy:-) Pozdrawiam i ściskam opaloną piękność:-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj wrzucę nowy post, będzie kolorowo:)
UsuńBuziaki!
Wow ale kulinarne doznania - ja chyba bym się nie odważyła na coś takiego :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, a teraz tęsknię z tymi "potworkami" morskimi;)
UsuńPozdrawiam!
Temat Chorwacji letnią porą jest jak widać aktualny w wielu polskich domach! Chyba jako naród zakochaliśmy się w tym pięknym, oryginalnym, małym kraju i ciągle nam mało wypraw w tamte strony. Połowa składu Laboratorium Bez Wody też zwiedziła te rejony i podobnie jak Ty jest zauroczona przyrodą, a smaki tam poznane są rzeczywiście nie do opisania.
OdpowiedzUsuńJest jednak mały problem w wakacyjnych podróżach w tamte strony - w okresie wakacyjnym, szczególnie na przełomie lipca i sierpnia, trzeba mieć na względzie gigantyczne korki, które tworzą się w okolicy Słowenii. Ekipa Laborantki w zeszłe wakacje spędziła w nich 5 godzin:( Ale wysiłek się opłacał i pobyt w Chorwacji zrekompensował wszelkie trudy:)
Laborantki pozdrawiają LAB
Właśnie dlatego zafundowałam dziecku wagary na koniec roku, aby uniknąć tych "wrażeń". Jak wracaliśmy 1 lipca jak jakiś exodus Polacy zmierzali do Chorwacji;)
UsuńŚciskam Was!
a ja napiszę tylko, że się zaczytałam i rozmarzyłam i zapatrzyłam na piękne zdjęcia.... cudownie! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Aguś!
UsuńPiękna Pani w kapeluszu i paseczkach. I ten wiatr w oczach. Och!
UsuńPiękna fotka. Cudna!
Tęskniłam za Tobą :-)
PS
Branzino, to okonie morskie, prawda?
Jeżeli tak, to są to moje ulubione ryby.
piękne zdjęcia i relacja. zachęciłaś mnie do Chorwacji... pięknie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Kocham Chorwację, jadę za kilka dni i co nieco zapisałam .:)
OdpowiedzUsuń