Oglądnęłam ostatnio w Kuchni TV dokument pt "Design food" i może nie tyle zaskoczyło mnie to, co tam pokazali, co uświadomienie sobie, że sama ulegam wizualnemu zauroczeniu podczas wyboru jedzenia. Prace nad kształtem nowego produktu trwają podobno 2 lata, a nad smakiem pół roku. Gdy kształt zostanie zaprojektowany testerzy zastanawiają się jak on może smakować. Biorą pod uwagę min. kolor. Jeśli jest czerwony, to pewnie musi być słodki, czarny - kwaśny(?). Na przykład ser cheddar barwi się sokiem z marchwi, aby wyglądał na tłuściejszy... Gdy już zadziałał zmysł wzroku, czas na zapach. Tym zajmują się nie kto inni jak chemicy - perfumiarze (tzw. "nosy"). A co ze słuchem? Tutaj do głosu dochodzą specjaliści od efektów specjalnych. Ciastka, płatki kukurydziane, chipsy muszą chrupać, bo inaczej pomyślimy, że są nieświeże.
Wreszcie dochodzimy do smaku. Zależy on od konsystencji. Im bardziej zróżnicowana, tym ciekawszy smak.
Osobiście nie cierpię papkowatych dań. Nawet risotto potrafi mnie zemdlić... a placki po węgiersku zamawiam zawsze tak, aby placki i sos były podane oddzielnie. Tylko raz mi się zdarzyło, że kelnerka uznała, że tak się nie da;). Zozmemlane danie nie przejdzie mi przez usta!
Jest jeszcze jeden ważny aspekt, poruszony w filmie - funkcjonalność jedzenia. Ponieważ jesteśmy społeczeństwem mobilnym, produkty żywnościowe muszą być przystosowane do życia w ruchu. Jedzenie musi być praktyczne - plasterek wędliny ma się mieścić równiutko w bułce!
A jak to działa na nas w praktyce? Dlaczego ludzie, którzy nie jedzą ryb, zajadają się paluszkami rybnymi, albo dzieci nie mogące patrzeć na pomidora zajadają się ketchupem??? No dlaczego?
Wreszcie dochodzimy do smaku. Zależy on od konsystencji. Im bardziej zróżnicowana, tym ciekawszy smak.
Osobiście nie cierpię papkowatych dań. Nawet risotto potrafi mnie zemdlić... a placki po węgiersku zamawiam zawsze tak, aby placki i sos były podane oddzielnie. Tylko raz mi się zdarzyło, że kelnerka uznała, że tak się nie da;). Zozmemlane danie nie przejdzie mi przez usta!
Jest jeszcze jeden ważny aspekt, poruszony w filmie - funkcjonalność jedzenia. Ponieważ jesteśmy społeczeństwem mobilnym, produkty żywnościowe muszą być przystosowane do życia w ruchu. Jedzenie musi być praktyczne - plasterek wędliny ma się mieścić równiutko w bułce!
A jak to działa na nas w praktyce? Dlaczego ludzie, którzy nie jedzą ryb, zajadają się paluszkami rybnymi, albo dzieci nie mogące patrzeć na pomidora zajadają się ketchupem??? No dlaczego?
Co wpłynęło na wybór tego przepisu? Oczywiście aspekt wizualny! A ponieważ kocham jabłka pod każdą postacią nie mogłam sobie odmówić, aby go nie wypróbować. Przepis pochodzi z tej strony . Wystarczy włączyć tłumacza, albo skorzystać z wersji angielskiej. Moja tutaj mała uwaga, aby kontrolować dodawanie wody, ponieważ w przepisie jest jej dosyć dużo, a ciasto nie może być zbyt luźne. Poza tym rodzinka była zachwycona "jabłuszkami". Zjedli je nie tylko oczami...
prawdziwa czarodziejka :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle u Ciebie dzieło sztuki,czy to jedzenie,czy szycie,czy zdjęcia.Zupa cukiniowa na stałe u nas zagościła.
OdpowiedzUsuńTwoje wizualizacje doprawdy oczarowują, a fotki mają właściwie dobrane proporcje: Koloru, światła, kształtu, jak w dobrym przepisie:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAle apetycznie wyglądają.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko czy to dobrze, że tak nami manipulują. Osobiście mam wrażenie, że do smaku przywiązują ci "specjaliści" najmniej wagi. Tęsknię za niepozorną złotą renetą... Wygląd miała taki sobie, ale ten smak!
Pozdrawiam serdecznie
wyglądają mniamuśnie i nie mam cienia wątpliwości, że takie są
OdpowiedzUsuńBędę się powtarzała nachalnie - PIĘKNE, PIĘKNE zdjęcia:) no PIĘKNE:)
OdpowiedzUsuńTemat żywnościowy znany jest mi bardzo dobrze... niestety...Piszę niestety, bo tak naprawdę wszystko, co się wokół tej dziedziny dzieje, to zwykła manipulacja, na którą zresztą dajemy się łatwo nabrać:)
Ale jeszcze raz muszę na koniec napisać _ PIĘKNE FOTY:):):)
Bardzo lubię Twój styl fotografowania.
od testowania jedzenia, boli mnie dosłownie żołądek,
OdpowiedzUsuńale jak widzę - te niebiańskie jabłuszka, ślinka kapie mi na klawiaturę ;-)))
Pozdrawiam serdecznie ;-)))
Jabłuszka wyglądają smakowicie, aż chce się po nie łapkę wyciągnąć i doprowadzić kubki smakowe do szaleństwa.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne fotografie, dobrze ujęty temat:) dla mnie czarna magia, ale może z czasem…
Pysznościowe, jak mawiał Puchatek :))
OdpowiedzUsuńChętnie skubnęłabym takie jabłuszko, ale robić mi się za nic w świecie nie chce ;-)
Jeśli chodzi o jadło.... faktycznie, wiele rzeczy ładnie wygląda, pachnie, ale smak gdzieś ginie po drodze.
Chociaż i tak nie powinniśmy narzekać. Polskie jedzonko nie jest najgorsze, pomimo tych wszystkich magicznych zabiegów.
Bo ci na Zachodzie to już jedzą plastik ;-)
Zdjęcia kochana jak zwykle piękne :))
Ściskam :))
Przerażające!!! A niestety prawdziwe... ile jedzenia jest w jedzeniu??? A ile chemii mającej nas zauroczyć? Mój Mąż, który studiował marketing i poznał wiele tego typu mechanizmów zawsze każe mi wybierać np. najbrzydsze jabłka:) Bo są 'prawdziwe':) Te najpiekniejsze mają w sobie najwięcej marketingowo-chemicznego syfu...
OdpowiedzUsuńTwoje jabłuszka przecudnej urody i takim z pewnością bym się nie oparła wszystko jedno co zawierają:))
Oglądałam program z wielkim zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńTwój przepis, też mnie zaciekawił.
Pozdrawiam ciepło i posyłam buziaki.
Mniam, moje ulubione zielone jabłka!
OdpowiedzUsuńJabłuszka bajeczne ;)
OdpowiedzUsuńprzydał by się pełen kosz , pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
Wspaniałe jabłuszka, musze upiec moim dziewczynkom, będą zachwycone :)
OdpowiedzUsuńPiekne foty !
Ja jem oczami Twoje fotografie! :) wszystkie! ale ładnie sfotografowane jedzenie bardziej działa na ślinianki!... Karolinko, gdzie na noc takie pyszności? :P ślinka mi cieknie. A ja z tych co za jabłkami nie bardzo... ale za to z jabłek robione rózne rzeczy uwielbiam! nie pytaj czemu :P a banana w stanie surowym nie tknę, ale jak go pokroję na plasterki i z jabłkiem i odrobiną cynamonu podsmażę na patelni - ymmm - pyszota! :)))
OdpowiedzUsuń:***
Ja mam tak z pomidorami - zupy pomidorowej nie lubię , a pomidory uwielbiam! Jabłuszka bardzo wyglądają niezwykle smakowicie :)
OdpowiedzUsuńAleż cudowne te jabłuszka,apetyczne,zachęcają do skosztowania ich.Fotki niezwykłe!
OdpowiedzUsuńA propos paluszków rybnych, to nie ma w nich ryby , no chyba ,że sladowe ilości.Dlatego ludziom nielubiącym ryb tak bardzo smakują.
Nie jest już tajemnicą,że o smaku produków,które jemy decydują sztaby chemików , a niekoniecznie ich naturalne właściwości.
Staram się w miarę możliwości unikać wszelkich półproduktów i innych wynalazków, choć tak do końca nie da się.
pozdrawiam...
ale super wyglądają, może się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńPrzeurocze jabłuszka, cudo :)
OdpowiedzUsuńo mamo...język mi uciekł na brodę...MNIAM
OdpowiedzUsuńBardzo apetycznie wygląda ;) Aż udałam się do kuchni po jabłko bo mi smaka narobiłaś ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAż mi się jabłka zachciało:), Twoje wyglądają wspainiale!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Llooko , chcę upiec te jabłuszka , ale w przepisie jest napisane , żeby dać 30 g (kostka) masła , więc nie wiem , czy 30 g , czy kostkę.Możesz mi napisać ile tego masła dałaś?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam...
Schola wiesz, że ja tego nie zauważyłam? Też odczytałam, że jak kostka to 300g i tyle dałam:)Chociaż teraz robią kostki po 200g;)
OdpowiedzUsuńMoje wyszły super z tą bombą maślaną:)
ale śliczne te jabłuszka,,,,aż żal zjadać takie arcydzieła:)
OdpowiedzUsuń